Blogmas 2017 – 15, czyli o tym, jak się stoi w kolejce na poczcie
Poczta Polska. Jakby czas się zatrzymał. Niby okienek tyle, a czynne dwa. A gdy już dochodzisz do jednego z nich, to pani wyciąga kartkę z napisem „Przerwa”.
Nie o to mi chodzi, że panie z poczty nie zasługują na przerwę. Każdy zasługuje. Ale jakoś w tej instytucji te przerwy są co najmniej dziwnie rozwiązywane. Zresztą nie tylko przerwy…
Jedno co się zmieniło od czasów mojej młodości to to, że teraz na poczcie obowiązuje jedna kolejka. Pamiętam jak kiedyś stało się w osobnych kolejkach do każdego okienka. I gdy pani wyciągała karteczkę „Przerwa” to człowieka szlag jasny trafiał, bo to oznaczało, że nie dość, że właśnie swoje odstał, to teraz musi odstać drugie tyle w kolejce do okienka obok.
No i jeszcze specjalizacja. Teraz już w każdym okienku odbiorę paczkę, nie tylko w tym z napisem „Odbiór paczek” i w każdym kupię znaczki. Kiedyś to było różnie, czasem się zdarzało, że stałam dwa razy w kolejce, bo dwie różne sprawy załatwiałam na poczcie. Teraz kolejka jest jedna, a każda pani może nas w pełni obsłużyć. Co więcej, można im zapłacić kartą!
I za to chwała Poczcie Polskiej.
Jednak nie pochwalam innych porządków w tej instytucji. Przed świętami wiadomo – tłok na poczcie. Ja już kartki wysłałam (i swoje odestałam, nawet dwa razy, bo pierwsze znaczki, które kupiłam, przechowywałam w portfelu, który został mi skradziony, więc jeszcze raz musiałam stać w kolejce po znaczki). Jednak akurat w tym tygodniu miałam do odebrania polecone i do wysłania też ważny list polecony.
Odebrać – wiadomo, musiałam na poczcie głównej, gdzie kolejka na pół godziny. Ale już z wysłaniem chciałam być sprytniejsza i wysłałam męża do poczty na pasażu marketu. Zadzwonił, że stoi w kolejce i żebym się go szybko nie spodziewała. A po kilkunastu minutach zadzwonił jeszcze raz i zaczął od słowa, którego przytoczyć mi nie wypada. „Jest przerwa, do osiemnastej trzydzieści. Ja tu nie będę czekał!”. I wrócił do domu z moim arcyważnym i pilnym listem. „Dobra, i tak dziś by nie poszedł”, pomyślałam i następnego dnia sama udałam się na tę samą pocztę z moją kopertą. Miałam też syna w wózku, co chyba sprawiło, że dostąpiłam zaszczytu bycia obsłużoną.
Ustawiłam się w kolejce i rozglądam się za druczkami na listy polecone. Nie ma. No więc stoję. A na to pani poczciarka krzyczy: „Nie ustawiać mi się tu, ja mam przerwę o dwunastej”. Patrzę na zegarek, za dziesięć. O nie, nie dam się spławić. Żeby ten sam list drugi dzień z rzędu na przerwę trafił, to musiał mieć szczęście. Facet przede mną zrezygnował. Ja stoję twardo. Bujam syna w wózku, przecież nie przegoni Matki Polki. Chyba.
Po chwili znów słyszę: „Nie ustawiać się, ja mam przerwę. Zapraszam o dwunastej trzydzieści”. Podniosłam głowę i patrzę na panią poczciarkę, czy to do mnie krzyczy. Nie, ufff… Do faceta, który śmiał stanąć za mną. „Ta pani z wózkiem jest ostatnia” – dodała hardo pani poczciarka.
List wysłałam o 12.01. Zdążyłabym przed przerwą, gdyby druczki były dostępne i gdybym nie musiała mojego wypełniać już podczas obsługiwania. Trochę mi się głupio zrobiło, że zabrałam pani minutę przerwy. Wyszłam na pasaż handlowy i popatrzyłam na sprzedawczynię w lokalu obok. Ona nie zamyka sklepu na pół godziny…
Karolina O-M
Foto: Wikipedia
I właśnie dlatego, że poczta działa w ten sposób, z żalem skłaniam się w stronę tych ludzi, którzy wysyłają życzenia drogą elektroniczną. Chodź zaznaczę, że w tej materii od lat jestem tradycjonalistką i ręce mi drżą na widok pięknie zaadresowanej koperty .
Karolino nie wiem czy jako mama, zwróciłaś uwagę na jeden, ważny aspekt naszego ,,głównego przybytku pocztowego,, Mianowicie-dotarcie do okienka z wózkiem …Niby jest drugie wejście z windą, która tyle razy, ile próbowałam z niej skorzystać -była zepsuta 😉