„Botoks”: Szpitalny hardcore

Nie jest to artystyczne dzieło najwyższych lotów. Film jednak daje do myślenia. Jeśli masz mocne nerwy – idź na „Botoks”. Jeśli ich nie posiadasz, omijaj kino szerokim łukiem – ponoć widzowie masowo mdleją na seansie.

 

To nie jest film dla wrażliwych. Odradzałabym go szczególnie osobom, które mają nieprzepracowane tematy związane z ciążą, poronieniem, aborcją – „Botoks” to dramat aborcyjny, w którym mocne sceny przeplatają się z rubaszną komedią. To może zwalić z nóg.

 

O czym jest „Botoks”? To jakby kompilacja anegdot i żartów dotyczących służby zdrowia. Uściślijmy: anegdot i żartów przedstawiających polską służbę zdrowia w najgorszym świetle. Jestem w stanie uwierzyć, że wiele z tych sytuacji rzeczywiście gdzieś miało miejsce (wszak twórca – Patryk Vega – reklamuje „Botoks” jako oparty na faktach), jednak na pewno nie przydarzyły się one jednej załodze karetki czy lekarzom z jednego szpitala. A w „Botoksie” mamy takie nagromadzenie tych gagów, że staje się to aż absurdalne.

 

To niezbyt wymagająca sensacja. Spodobać się może osobom, które maja czarny, wręcz wisielczy, humor. Jeśli oburzają Cię żarty o stosunkach seksualnych, śmierci i chorobach – oszczędź sobie i nie oglądaj „Botoksu”.

 

Ten film porusza też kwestie damsko-męskie – opowiada o związkach, w których kobiety są tą stroną, która kolokwialnie mówiąc dostaje po dupie. Opowiada o robieniu kariery przez mężczyzn i kobiety – i oczywiście wiemy, kto po tej dupie dostaje.

 

Opowiada o perypetiach pochodzących z patologii (jak to dziś określiłyby media) Danieli (Olga Bołądź) i jej bracie Darku (Tomasz Oświęcimski), którzy postanawiają zostać ratownikami medycznymi. Wchodzą w świat korupcji i znieczulicy. Widzowie poznają też ginekolożkę przeprowadzającą wręcz masowo aborcje – Magdę (Katarzyna Warnke), lekarkę oddziału ratunkowego Beatę (Agnieszka Dygant) i chirurg Patrycję (Marieta Żukowska). Cztery kobiety zaprzyjaźniają się, a my obserwujemy ich przemiany. Daniela zmieni się diametralnie – nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Beata zmieni swoje nastawienie do świata, podobnie zresztą jak Magda i Patrycja. Panie przeciwstawią się zastanemu porządkowi w świecie medycyny.

 

Sam pomysł na scenariusz można byłoby rozwinąć do poruszającego dramatu medycznego. Niestety, Vega spłycił to do czarnej komedii z wątkami dramatycznymi. Kobiece główne role zagrane są dobrze, podobnie jak na przykład rola ordynatora ginekologii (Janusz Chabior). Mężczyźni mi tu nieco kuleli. Dialogi nie powalają na kolana. Jednak jeśli do kina pójdzie się z odpowiednim nastawieniem i dystansem, to można się zaśmiać w niektórych momentach. Trochę szkoda, że twórcy najwyraźniej najbardziej o ten śmiech na sali kinowej chodziło.

 

Karolina O-M

Foto: Vega Investments, Anna Gostkowska

 

 

3 komentarze do “„Botoks”: Szpitalny hardcore

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *