Chowasz się przed dziećmi, gdy wcinasz słodycze? I bardzo dobrze!
„To hipokryzja, kiedy matka sama je słodycze, a odmawia ich dzieciom” – przeczytałam w jednej z dyskusji na Facebooku dotyczącej dawania czekoladek i cukierków dzieciom. No dobrze, a czy hipokryzją też jest, kiedy ja popijam wieczorem winko i nie nalewam go maluchom? Albo kiedy sąsiadka wychodzi przed dom na fajkę, zamiast papieroskiem poczęstować synka? Albo gdy sami raczymy się kawusią, a dzieciom nalewamy wody do kubeczków?
Cukier szkodzi. Mówcie sobie co chcecie, ale cukier jest niezdrowy, podobnie jak alkohol i papierosy. Cukier doprowadza do otyłości, cukrzycy, nowotworów! Cukier działa jak narkotyk i uzależnia.
Ja bym wolała, żeby moje dzieci uzależnione nie były.
Oczywiście, nie uchronimy dziecka przed cukrem. Moja czterolatka już głośno domaga się czekolady czy soczku, gdy jesteśmy na zakupach. Jednak możemy do pewnego stopnia cukier w diecie dziecka ograniczać. Najważniejsze jest „pierwsze 1000 dni”, a więc trzy pierwsze lata życia dziecka. To wtedy kształtują się nawyki żywieniowe. No nie powiecie mi, że sześciomiesięczne niemowlę będzie się domagało cukierków. Że roczniak powie: „Mamo kup mi czekoladę”. Z małymi dziećmi problemu nie ma. Serio. Nawet jak „tak patrzy”, jak jemy coś słodkiego – tak samo będzie patrzyło, gdy będziemy wcinać marchewkę czy banana.
Chrzciłam córkę, gdy miała 11 miesięcy. Był tort. Ona nie dostała ani kawałeczka. Miesiąc później pierwsze urodzinki. Znów tort. I znów córka nie dostała – nie, nie katowałam jej strasznie, po prostu jej nie nałożyłam. A ona bawiła się z innymi dziećmi i nie zwróciła uwagi, że inni jedzą ciacho.
Drugie urodziny już nie były takie proste, tym bardziej, że urządziliśmy je bardzo kameralnie. Tort stał się mimowolnie główną atrakcją. Córka więc zjadła kawałek. Bo chciała. Sama zasygnalizowała, że chce.
Trochę mi szkoda tej urodzinowo-tortowej tradycji. Bo wiecie, dziecko przyzwyczaja się, że słodkości są czymś tak wspaniałym, na co czeka się cały rok. Tort na urodziny, czekoladki pod choinkę. A do tego słodycze w nagrodę („Zjedz obiadek, to dostaniesz lizaka”).
Z tymi lizakami to już całkiem przejęcie, bo od kiedy córka dostała lizaka po szczepieniu od pani pielęgniarki, domaga się lizaka od każdego lekarza. Nawet jeśli to nie ona jest pacjentem, a jej młodszy brat, a ona nam tylko towarzyszy. I gdy lekarz nie ma lizaków, to wymusza na mnie obietnicę, że kupię córce lizaka, aby się pozbyć uciążliwej pacjentki.
I tak właśnie uzależniamy dzieci od słodyczy.
Pamiętam, gdy koleżanka mnie odwiedziła z jajkiem-niespodzianką dla córki. Mała wzięła jajko i… podrzuciła je myśląc, że to piłeczka. Po prostu nigdy nie miała wcześniej do czynienia z czekoladowym jajem. I co? Zabawkę dostała córka, a czekoladę ja zjadłam bez wyrzutów sumienia (wiem, wiem, ja też nie powinnam słodyczy jeść, bo mi wyraźnie nie służą).
Syn ma teraz półtora roku. Gdy tylko mogę, chronię go przed słodyczami, chociaż zdarza się, że babcia nakarmi ciastem, gdy nie patrzę. A prababcia wręcza maluchowi tabliczkę czekolady i dziwi się, że mówię, że on czekolady nie je. Za to ja później tyję…
Co uzyskałam, odmawiając córce słodyczy przez pierwsze trzy lata? Ano to, że ma ona inne poczucie smaku. Gdy ja jem coś bardzo słodkiego, gryzie i mi oddaje. Bo jej nie smakuje.
Wracając do głównej myśli: jeśli musisz już jeść słodycze, moim zdaniem lepiej będzie, jeśli zjesz je w ukryciu (moja córka już nawet z drugiego pokoju potrafi usłyszeć otwieraną paczkę ze słodkościami). Dzieci nie będą patrzyły i się uczyły, że to takie dobre. Bo dzieci uczą się poprzez naśladownictwo. Wcinaj więc przy nich surowa marchewkę i zachwycaj się, że jest taka pyszna!
Smacznego!
Karolina O-M
Ja się chowam przed mężem 😀 😀 😀
Ha ha ja też
A ja przed całą rodziną
Dziękuje za nowe spojrzenie na kwestię ze słodyczami ; )