Czasem mam ochotę uderzyć własne dziecko!
Pamiętam te chwile, kiedy byłam w ciąży z synem, a córka przy każdym przebieraniu kopała mnie po brzuchu. Moja ręka automatycznie podnosiła się do góry, biorąc zamach do uderzenia…
…nie, nie zbiłam wtedy córki. Ale miałam ochotę. Coś – instynkt jakiś? – kazało mi reagować atakiem. Do nieuderzania zmuszałam się siłą woli. Musiałam bronić swojego brzucha, wszak nosiłam tam niewinne dzieciątko. A agresorem była niespełna dwuletnia siostra, śmiejąca się z tego, jakie wrażenie na mnie wywołują jej kopniaki. Ten jej śmiech chyba jeszcze bardziej potęgował moją agresję.
Oczywiście, że tłumaczyłam, że tak nie wolno. Oczywiście, że łapałam nóżki i starałam się ją powstrzymać. Jednak kopała nadal. Z uśmiechem.
Kiedy małe dziecko robi coś, czego nie powinno, a do tego śmieje się radośnie, chcemy mu to wyperswadować. Często siłą. No bo jak inaczej, skoro nasze przemowy nie działają? Mówisz raz, drugi, trzeci, a dziecko nie słucha. Co więcej, wydaje się, że po napomnieniu robienie „złego” jeszcze bardziej mu się to podoba! Tak, w ten sposób maluch zwraca na siebie naszą uwagę. A im ta uwaga wyraźniejsza, tym bardziej jest szczęśliwy.
Czy miałaś (miałeś) kiedyś tak, że dłoń sama powędrowała do góry, by nabrać zamachu i uderzyć własne dziecko? Ja tak. Przyznaję się do tego – bez bicia.
Bo co można zrobić, kiedy trzylatka popycha nieśmiało stawiającego pierwsze kroki roczniaka? Co można zrobić, gdy maluch uderza wiaderkiem w piaskownicy inne dziecko w głowę? Co można zrobić, gdy szkrab sięga dłonią do doniczki i rozsypuje ziemię naokoło siebie, pomimo naszych napomnień? Walnąć mu w tę dłoń, niech zobaczy, że to boli, to może przestanie? Się nauczy!
Macie takie myśli?
Czy przez to jesteśmy gorszymi rodzicami?
Śmiem twierdzić, że nie – dopóki się hamujemy, nawet jeśli to hamowanie ostatkiem siły woli.
Jednak niektórzy się nie hamują. Wyobraźmy sobie taki obrazek: rodzina z małym dzieckiem, ojciec wieczorem raczy się piwem (sześcioma piwami), nagle malec zaczyna płakać. Jego płacz jest przenikliwy, matka próbuje coś zrobić, ukołysać, utulić. Ale nic nie działa (kolka?). Dziecko płacze, ojciec się denerwuje, bo nie słyszy komentatora, a właśnie ważny mecz ogląda. Procenty zrobiły swoje. Podchodzi do niemowlęcia, podnosi dłoń. I nie działają hamulce, odblokowało je sześć piw. Ojciec bije dziecko (pomijając fakt pobicia niemowlęcia – jaka to głupota: bić, bo płacze, jakby po biciu miało nie płakać…). Dorosły mężczyzn kontra kruszyna. To musi się skończyć źle.
Broń Boże nie usprawiedliwiam tego ojca. Przemoc wobec dzieci jest niedopuszczalna! Jednak wiele osób uważa, że to dobra metoda wychowawcza. Klaps, lanie. Przecież dzięki temu wyrośliśmy na ludzi, co?
Ja też dostawałam w skórę. Nie wiem, ile razy, pamiętam kilka. Ojciec z pasem. Kara za jakieś przewinienie wymierzana na zimno. Albo mama bijąca ręką – w emocjach, na gorąco. Czy to przez to mam odruch, który bez mojej woli zakończyłby się uderzeniem mojego dziecka? Być może.
Trenowałam kickboxing. Tam uczono mnie reagować na uderzenie przeciwnika. Czy to trening sprawił, że miałam ochotę „oddać” córce kopiącej mnie w brzuch?
Istnieją badania mówiące o tym, że osoby bite w dzieciństwie później biją swoje dzieci. Czy to je usprawiedliwia? Nie!
Jakakolwiek osobowość ukształtuje się pod wpływem bicia w dzieciństwie, zdarza się, że osoby, które były bite, w pełni akceptują taki sposób wychowywania. Nie tylko stosują go w swoich własnych rodzinach, ale też nie wahają się przed wyrażaniem pochwały klapsów wszem i wobec (…).Jednak przemoc wobec dzieci bardzo często zmienia się w… przemoc wobec dzieci. Bo dawne dzieci mają teraz swoje własne potomstwo. I jeśli zostały nauczone, że bicie to sposób wychowywania, korzystają z niego. I to często niezależnie od swoich złych wspomnień. Co dziesiąte dziecko dostało porządne lanie w ciągu miesiąca poprzedzającego badanie, co piąte w ciągu ostatniego roku – podają organizatorzy kampanii „Dzieciństwo bez przemocy”. – Najczęściej bite są dzieci w wieku przedszkolnym (20% dostało solidne lanie w ciągu ostatniego miesiąca) i dzieci poniżej 3 lat (14%). W tzw. „dobrych rodzinach” skala stosowania surowych kar fizycznych wobec dzieci wcale nie odbiega, od wskazań dotyczących ogółu rodziców. Klapsy i bicie ręką stosowało wobec dzieci 82% rodziców z warszawskich rodzin o wysokim statusie socjo-ekonomicznym. Blisko 25% przyznawało, że robi to często, 5%, że bardzo często. Solidne lanie sprawiało swoim dzieciom 38,5% rodziców, większość rzadko. 4,5% przyznało, że dzieje się tak często. Do bicia pasem bądź innym przedmiotem przyznało się 44% badanych (3,5% – dość często)[1].
Solidne lanie… Solidne lanie dane przedszkolakowi. Matko Boska!
Naukowcy z londyńskiego Kings College przeprowadzali badania na grupie 275 dorosłych, którzy byli bici w dzieciństwie. Zastosowano badanie rezonansem magnetycznym. Okazało się, że mózgi osób bitych w stosunku do mózgów osób, które nie doświadczyły przemocy, cechuje znaczny ubytek komórek istoty szarej (czyli tej, która buduje korę mózgową). Komórki ulegają uszkodzeniu i jest ich zdecydowanie mniej w obszarze mózgu odpowiedzialnym za pamięć (to jedna z przyczyn, dlaczego bite dzieci słabo się uczą) i kontrolę poznawczą (to przyczyna, dlaczego bite dzieci są nadmiernie uległe lub agresywne). Dodatkowo zauważono, że mózgi bitych w dzieciństwie wykazują ogromne podobieństwo do mózgów weteranów wojennych, którzy cierpią na zespół stresu pourazowego (…). Rodzice bijący dziecko wywołują nieodwracalne zmiany w jego mózgu, ale również znacząco podwyższają ryzyko zagrożenia chorobami psychicznymi, takimi jak depresje i psychozy, co potwierdzają naukowcy z Maastricht University. Nie zapominajmy więc, że w mózgu bitego dziecka już na zawsze zostają ślady przemocy[2].
Chcecie tak skrzywdzić swoje dzieci? Pewnie nie. Więc się hamujcie!
Doświadczana w dzieciństwie przemoc może być przyczyną jeszcze poważniejszych problemów psychicznych. – Zdarza się, że trauma bicia jest dla dziecka tak silna, że rujnuje psychikę, wywołując psychozy czy schizofrenię – mówi prof. Rybakowski. Trudno jednoznacznie określić bicie jako jedyną przyczynę tych chorób, ale naukowcy uważają, że to jeden z ważnych czynników mogących sprawić, że dziecko do końca życia będzie odwiedzać szpital psychiatryczny. Dowiedli tego naukowcy z Maastricht University w Holandii, którzy zbadali przeszłość ponad 4 tys. osób, w tym chorujących na psychozy. Okazało się, że ryzyko pojawienia się w dorosłym życiu urojeń i omamów znacznie wzrasta, jeżeli badana osoba była w dzieciństwie bita[3].
Tego nawet nie skomentuję. Przeczytaj raz jeszcze powyższy cytat. Czy chcesz taką traumę zafundować swojemu dziecku?
Być może weszłaś na ten wpis, bo też czasem masz ochotę uderzyć własne dziecko. Mam nadzieję, że powyższe cytaty sprawiły, że będziesz się hamować. A to, że masz taką „ochotę”, takie „odruchy”, nie czyni Cię gorszą matką. Jesteś tylko człowiekiem. A nawet ludzie mają gdzieś w głowie swoje „jaszczurcze mózgi”, które wyzwalają u nas odruchy pierwotne. Nie wiń się, nie obwiniaj, ale panuj nad sobą.
Być może weszłaś na ten wpis, bo zdarzyło Ci się uderzyć swoje dziecko i chciałaś poczytać o tym, że komuś innemu też się zdarzyło. To by Cię usprawiedliwiło, co? Nie! Nic Cię nie usprawiedliwia! Jesteś dorosła, jesteś odpowiedzialna za swoje dzieci, jesteś im winna jedynie miłość i czułość. Bicie nie może być metodą wychowawczą! Jeśli nie przekonały Cię powyższe cytaty, to napiszę tylko jedno – to nie skutkuje. Tak, bicie dzieci nie sprawia, że stają się „grzeczniejsze”. To ustalili naukowcy.
Być może weszłaś na ten wpis, bo regularnie bijesz swoje dzieci. Twoje dzieci – Twoja sprawa… Otóż nie. Może zacytuję Khaila Gibrana, libańskiego poetę i pisarza:
Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi,
są synami i córkami powołanymi
do życia przez Życie,
przychodzą przez was, ale nie z was.
I choć są z wami, do was nie należą.Możecie im przekazać waszą miłość,
ale nie wasz sposób myślenia.
Bo one mają swój własny.Możecie przyjąć ich ciała,
ale nie ich dusze,
bo ich dusze zamieszkują dom jutra,
do którego wy nie możecie wejść nawet
w waszych snach.Możecie starać się, by stać się jak one,
ale nie próbujcie czynić je takimi jak wy.Bo życie nie cofa się i nie zatrzymuje
się na dniu wczorajszym. Jesteście łukami,
które wypuszczają dzieci jak żywe strzały:
Łucznik widzi na drodze cel do nieskończoności
i On was napina swą mocą, aby Jego strzały
mogły dolecieć szybko i daleko.Oby wasze napięcie ręką Łucznika było ku radości,
bo kocha On tak samo strzałę lecącą,
jak i łuk, który już miejsca nie zmienia.
Lanie sposobem na lepsze zachowanie Twojego dziecka? A wyobrażasz sobie, że mężowi nie posmakował obiad i za to spuścił Ci lanie (tak, bo zupa była za słona…). A wyobrażasz sobie, że nie wykonałaś na czas jakiegoś zadania i za to szef uderzył Cię w twarz? Wyobrażasz sobie, że osoba, którą kochasz najmocniej na świecie bije Cię i poniża? No właśnie…
Bicie nie jest metodą. Bicie jest niewybaczalnym błędem.
Karolina O-M
PS. Bicie dzieci jest przestępstwem.
Napisanie tego tekstu kosztowało mnie sporo pracy. Jeśli uważasz, że może on być przydatny innym, zalajkuj, udostępnij. Zostaw komentarz. Chcę wiedzieć, co myślisz. W końcu piszę dla Ciebie!
Przypisy:
[1] Kasia Michalczak, Bite dzieci dwadzieścia lat później, http://www.edziecko.pl/rodzice/1,79361,6214107,Bite_dzieci_dwadziescia_lat_pozniej.html.
[2] Ewa Nowak, Klaps to przemoc. Dlaczego dorośli biją dzieci?, „Zwierciadło”, http://zwierciadlo.pl/psychologia/klaps-to-przemoc-dlaczego-dorosli-bija-dzieci?.
[3] Katarzyna Burda, Bicie dzieci zostawia blizny. Na ich mózgu, „Newsweek”, http://www.newsweek.pl/wiedza/nauka/bicie-dzieci-skutki-przemocy-wobec-dzieci-uszkodzenia-mozgu-newsweek,artykuly,342555,1.html
Matko, dziękuję za ten wpis.
Mam ochotę czasem „przyłożyć” synowi. Nie słucha się, nie reaguje na moje napomnienia. Jest krnąbrny. Wiem, że to tylko dziecko, więc hamuję się jak mogę. A potem spać nie mogę, że jestem złą matką.
Może teraz będę lepiej spała. Dziękuję.
Też się katowałam, że zła matka ze mnie. Bo kto normalny ma ochotę przyłożyć maleńkiemu dziecku? Pomyślałam na spokojnie, przeanalizowałam wszystko, poczytałam. I wychodzi, że każdy ma taki „odruch” – jedni silniejszy, inni słabszy. Ważne, by nad sobą panować. To w końcu świadczy o naszym człowieczeństwie.
Oj zdarza się, że pięści się zaciskają!!
Też mam taką ochotę czasem