Czego nie powiedziałam w „Pytaniu na śniadanie”

Miało być tak pięknie – medialna sława, poważne argumenty w poważnej telewizji i uzmysłowienie przeciętnemu Kowalskiemu, jak ważne jest, aby dzieci nie dostawały słodyczy w nagrodę, bo od tego krok do uzależnienia od cukru. Nie wyszło…

Do „Pytania na śniadanie” w TVP2 zostałam zaproszona w związku z tekstem na Mamkowo.pl – Apel do lekarzy: Nie dawajcie naszym dzieciom lizaków! Na antenie byłam rano w sobotę, 21 lipca.

Obejrzyj fragment „Pytania na śniadanie” z moim udziałem! KLIK

Trochę zjadła mnie trema, trochę nie przemyślałam swoich wypowiedzi i zamiast zacząć od najważniejszego, zostawiłam to na koniec. Tyle tylko, że nie dostałam już głosu. I nie powiedziałam na antenie TVP2, że niewinny lizak otrzymany po wizycie u lekarza sprawia, że nasze dziecko uzależnia się od cukru.

Słodycze działają na ośrodek nagrody w mózgu. Stymulują nas, dają „kopa” – tylko na chwilę, tylko na tyle, abyśmy zapamiętali na długo, jak świetnie się czuliśmy po lizaczku, cukiereczku, czekoladce.

To, że cukier i substancje słodzące uzależniają, jest udowodnione naukowo. Serio! Badacze na przykład uzależniali od słodyczy myszy i szczury laboratoryjne, które po odstawieniu cukru były na klasycznym głodzie. Chcesz, żeby Twoje Dziecko ćpało? Cukier czy heroina – mechanizm jest ten sam. Oczywiście cukier zabija wolniej. Ale też pustoszy nasz organizm.

Statystyczny Polak zjada rocznie 50-70 kg cukru! A sto lat temu norma roczna wynosiła 5-6 kg. Nie jesteśmy ewolucyjnie przygotowani do pochłaniania takiej ilości cukru.

Utożsamiając cukier z nagrodą odbieramy jedzeniu jego podstawowe znaczenie: dostarczania energii niezbędnej do przeżycia i do aktywności. Nie jestem całkowitym wrogiem słodyczy w diecie dzieci. Chciałabym, żeby cukier był zwykłym składnikiem codziennej diety – w niewielkiej ilości i bez nadawania mu znaczenia nagrody (a więc czegoś mocno pożądanego). Odbieranie słodyczy też nie powinno być karą. To ten sam mechanizm.

Nie chcę, aby moje dzieci były grube jak ja. Nie chcę, by podobnie jak ja poprawiały sobie humor słodkościami. Nie chcę, żeby w niezdrowy sposób traktowały jedzenie. Lizak od czasu do czasu też może się zdarzyć. Byle nie z rąk obcego, byle nie z rąk autorytetu, jakim jest lekarz.

Dlatego jeszcze raz apeluję do lekarzy: „Nie dawajcie dzieciom w nagrodę słodyczy!”, organizatorom różnej maści konkursów: „Nie nagradzajcie batonikami” i do rodziców: „Nie szantażujcie dzieci, że jak coś zrobią, to kupicie im lody, a jak będą niegrzeczne, to nie dostaną deseru!”. Sprawmy, aby słodycze były po prostu jedzeniem (z którym nie przesadzamy, bo każda przesada jest zła). I tyle.

Słodkiego, miłego życia Wam życzę! Tak słodkiego, abyście nie musieli go dodatkowo dosładzać.

Karolina Osińska-Marcińczyk

***


		

5 komentarzy do “Czego nie powiedziałam w „Pytaniu na śniadanie”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *