SPORT: Joga – poradnik (nie tylko) dla nowicjusza
Ela Marcińska, moja nauczycielka jogi, po lekturze naszpikowanego linkami do sklepów z akcesoriami „jogowymi” artykułu o tym, co należy ze sobą zabrać, gdy idzie się po raz pierwszy na zajęcia jogi, napisała na Facebooku tak: – O ile mata wystarczy mi jedna, a sprawa używania leginsów dopasowanych do nastroju i aktualnej aury (kobiecej – wewnętrznej i zewnętrznej) nie podlega dyskusji, to pojawiło mi się o wiele ważniejsze pytanie – czego ze sobą nie zabierać, gdy idziesz po raz pierwszy na zajęcia jogi?
No właśnie… czego nie zabierać? Ani pierwszy raz, ani nawet drugi, dwudziesty i dwusetny?
Ela Marcińska proponuje zostawić w domu:
1. Nastawienie: że jesteś za mało rozciągnięta/ty, że to nie dla ciebie, że jesteś za gruba (panie) albo że to takie niemęskie (panowie). Jeśli naprawdę tak uważasz, to niestety – w tym pierwszym razie z pewnością ci to nie pomoże. Umysł działa cuda. Z pewnością trafią się takie pozycje jogi, gdzie znajdziesz potwierdzenie swojego braku elastyczności, zobaczysz jak na tacy swoje napięcia, a zjedzony w pośpiechu, zbyt obfity obiad wręcz odbierze ci radość bycia w jodze. ALE – będzie okazja sprawdzić, co przyniesie ci takie doświadczenie, jakie emocje, jakie myśli się pojawią. I …co ty dalej z tym zrobisz???
2. Chęć rywalizacji. Większość miejsc oferuje zajęcia dopasowane do indywidualnych możliwości, odbywające się w grupie, w której jednak możliwości uczestników są zróżnicowane. Bo to my jesteśmy różni. Niezdrowa ambicja, próba dorównania w zakresie ruchu siwowłosej pani obok, która regularnie praktykuje od kilkunastu lat, może ci grozić kontuzją.
Jak nie dasz rady, to sobie poleżysz i pooddychasz. Nikomu z uczestników nie będzie to przeszkadzało. Joga to nie zawody.
„Na macie, jak w życiu” – pomrukiwał pod nosem jeden z moich nauczycieli. Fakt – na macie wyłazi, czarno na białym, życie całe. Szczególnie lubię, kiedy wylezie to, czego nie zauważam w pędzie dnia codziennego. Bo skoro wylazło, to wtedy można się tym troskliwie zająć.
3. Telefon. Że zostawić w domu??? Tak, zdaję sobie sprawę – nierealne. W szatni też nie? Ok – w plecaku – wyciszony. Żeby nie był pod ręką, żeby to był TWÓJ czas i tylko dla siebie. Świat nie runie w ciągu 1,5 godz. twojej nieobecności. Daj sobie prawo niebycia tam, a bycia tutaj – na macie.
Bo w jodze o to chodzi – żeby się spotkać ze sobą
I tym optymistycznym akcentem zakończmy ten tekścik! Bo joga jest dobra na wszystko i można ją uprawiać wszędzie – jak na zdjęciu u góry, na parkingu centrum handlowego 😉 (foto z archiwów Eli Marcińskiej).
Karolina z Mamkowo.pl
PS. Poczytaj jeszcze koniecznie o korzyściach płynących z uprawiania jogi!
Jeśli masz ochotę – podyskutuj ze mną i z Elą pod tym tekstem, na Facebooku czy na Instagramie. Zachęcam!
Ciekawi mnie joga, ale czy u nas jest coś takiego ?
Kiedyś sprawdzałam nie było, ale może teraz już tak 🙂
Polecam sprawdzić! Joga jest super