Nie wkładaj nic słodkiego pod choinkę!
Uwielbiam słodycze. Pamiętam z dzieciństwa paczki od Mikołaja z wyrobami czekoladopodobnymi, mandarynkami i pomarańczami. Wówczas cytrusy to był rarytas. Akurat na święta. Od święta jadło się czekoladę, czasem zdarzały się nawet bombonierki (pamiętacie takie beczułki z alkoholem?). Teraz pokolenie rodziców nie wyobraża sobie do paczki nie dorzucić czekoladowego mikołaja… A ja apeluję: nie dawajcie dzieciom nic słodkiego pod choinkę!
Dlaczego? Ano dlatego, że robiąc ze słodyczy (często niestety wątpliwej jakości, bo do tych mikołajów pakują najpodlejszą czekoladę, która właściwie czekoladą nie powinna być nazwana) prezenty sprawiamy, że naszym dzieciom coś słodkiego od razu kojarzy się z czymś upragnionym… I uzależniamy nasze dzieci od cukru.
„To może włożę do paczki jakieś zdrowe słodycze?” – zaproponowała koleżanka, z którą o tym rozmawiałam. Ale przecież mechanizm pozostaje ten sam: słodycz jako prezent (nie ważne, „zdrowy” czy „niezdrowy”) = sygnał dla mózgu naszego dziecka, że coś słodkiego to wyjątkowa, upragniona rzecz.
Owoce do paczki? Też trochę tak działają, ale jeśli mamy w domu osobnika, który nie przepada za owocami, to takim sprytnym sposobem możemy go przekonać do wcinania mandarynek. Skoro były w podarku od Mikołaja, to muszą być pyszne, co?
Staram się, aby goście przychodzący do mnie do domu, nie wręczali moim dzieciom słodyczy. Nie udaje się to zawsze, bo jakiś taki zwyczaj nam się w społeczeństwie wytworzył: „Idę do domu, w którym są dzieci, to kupię im po czekoladzie”. Albo po jajku-niespodziance (to w ogóle jest przegięcie, bo nie dość, że to niezbyt zdrowa słodycz, to jeszcze w środku ma ukrytą nagrodę: zabaweczkę). Albo chociaż po batoniku. Ostatnio koleżanka wpadła z torbą owoców. No to był strzał w dziesiątkę! Dzieci zadowolone, rodzice również.
Jem słodycze, nie twierdzę, że nie. Ale staram się ich nie dawać synkowi, który jeszcze nie skończył dwóch lat, bo uważam, że „pierwsze 1000 dni”, czyli pierwsze trzy lata życia dziecka mają kluczowe znaczenie dla jego rozwoju. Córce już czasem muszę dać coś słodkiego, bo jak widzi, że ja jem, to też chce. Albo w sklepie wypatrzy to nieszczęsne jajko-niespodziankę (tak przy okazji: wiecie, że Kinder Niespodzianki są zakazane w USA? Tam nie wolno do produktów spożywczych dodawać zabawek!).
Kiedyś przeczytałam w dyskusji o tym, czy dawać niemowlakom słodycze, wypowiedź jednej z mam, która nazwała hipokryzją to, że matka je czekoladę, a nie daje jej dziecku. Czy podobną hipokryzją jest to, kiedy matka pije kieliszek wina i nie częstuje nim malucha? Albo gdy tato popija piwko wieczorem i nie nalewa go berbeciowi? A może ta pani od hipokryzji częstuje swoje dzieci alkoholem przy okazji imienin czy innych uroczystości, na których wyskokowe trunki się pojawiają?
„Wszystko jest dla ludzi” – usłyszałam też. No tak, papierosy i alkohol również (o narkotykach nie wspomnę). Ale to nie powód, aby wręczać takie rzeczy jako prezenty dzieciakom pod choinkę! Uwierzcie mi, im później Wasze dziecko pozna smak słodyczy, tym lepiej. Jak jest z moją córką, którą przez pierwsze trzy lata chroniłam przed czekoladkami i cukierkami? Owszem, cieszy się na myśl o zjedzeniu czegoś słodkiego. Owszem, namawia mnie do kupna czegoś słodkiego w sklepie. Ale gdy zje niewielką ilość słodyczy, to ma dość. I np. oddaje resztę mi (tu odpowiedź, dlaczego nie mogę schudnąć… jakoś nie mogę się przemóc, żeby wyrzucać po prostu te niedojedzone rzeczy, a tak byłoby najrozsądniej).
Pod choinkę nie wsadzę nic słodkiego dla moich dzieci. Dostaną prezenty zabawkowe, ale też trochę edukacyjne.
I namawiam do tego innych. Skutecznie namówiłam koleżanki ze stowarzyszenia Mamy co kochamy (a łatwo nie było!), z którymi organizowałam niedawno Świdnicki Ekspres Mikołajowy. Na mecie każda drużyna dostała od Mikołaja paczkę. Bez czekoladek! Oto co mi później napisała jedna z uczestniczek (zresztą lekarz stomatolog):
– Super inicjatywa – pisze Paulina Drozdowska. – Zaskoczona byłam zawartością paczek – tym, że nie ma słodyczy (fantastycznie!).
Widzicie? Można ucieszyć obdarowanych i bez słodkości.
Karolina O-M
Foto: Canva
Ja tak restrykcyjnie do słodyczy nie podchodzę. Mojej chrześniaczce zawsze w prezencie gwiazdkowym coś przemycę, jednak nie kupuję typowo świątecznych słodyczy typu czekoladowe mikołaje wolę dodać do prezentu produkty z prawdziwej czekolady
Pingback: Idą święta… – Mamkowo.pl – blogo-portal dla rodziców, którzy chcą czytać nie tylko o dzieciach