Pamiętnik (nie)odchudzania 2018: Tydzień 13

Świąteczny tydzień, z przedświątecznymi przygotowaniami. Czy w ogóle w takich warunkach jest możliwe utrzymywanie diety?

 

poniedziałek, 26 marca

Śniadanie w biegu, czego nie lubię. Masa spraw do załatwienia w ciągu dnia, a popołudniu jeszcze szkolenie kulinarne z degustacją 😉 Degustowałam bułki pszenne na nieprzyzwoicie białej mące. Z masłem. Mniam.

 

wtorek, 27 marca

Trochę luźniejszy dzień, więc mogłam się skupić na dzieciach i na sobie. Posiłki w miarę zbilansowane. I przygotowywane zdrowo, na parze, bo właśnie pan kurier przyniósł wymarzonego Thermomixa. Tak się jarałam, że całą noc jogurt robiłam 😉

 

środa, 28 marca

Znów dzień świra. Zjadłam pyszny jogurcik na śniadanie i pognałam. Znów szkolenie, tym razem teoria. Nie było czasu na drugie śniadanie, więc na lunch pochłonęłam kanapki (bo tylko to było w okolicy do zjedzenia). Wróciłam do domu i zabrałam się do testowania sprzętu.

 

czwartek, 29 marca

Dziś dzień świra w domu, czyli: sprzątanie. Jak ja tego nie lubię! W przerwach pomiędzy miotłą i mopem testowałam możliwości TM.

 

piątek, 30 marca

Znów szkolenie, tym razem króciutkie. I zaczęłam oficjalne przygotowania kulinarne do Wielkanocy. Żywiłam się plackami ziemniaczanymi, które w TM zrobił mój Mężuś.

 

sobota, 31 marca

Cały dzień w kuchni z przerwą na spacer do kościoła. Zrobiłam masło, upiekłam bułki i chlebki do koszyczków, a potem chlebki do żurku, spody do mazurków i kruche ciasteczka. Zrobiłam paschę. Na obiad ugotowałam pomidorową zupę krem, której dwie dokładki zjadł mój Synek. I wylizał dwukrotnie miskę 😉 Oczywiście zamiast śmietany dodałam jogurtu, więc można uznać, że zupka była całkiem fit. Późnym wieczorem robiłam jeszcze mega kaloryczne ciasto Wielkanocna Krówka.

 

niedziela, 1 kwietnia

Wielkanoc. Śniadanie zaczęłam przygotowywać od godz. 6, choć zaplanowane było dopiero na 10. Ugotowałam żurek, a na parze białą kiełbasę. Zrobiłam farsze do jajek. Goście przyszli przeziębieni i mało jedli, a na koniec zaprosili nas do siebie na obiad… Zamarynowana karkówka na karkówkę po karkonosku poszła więc do zamrażalnika. I zaplanowanej zupy chrzanowej z jajkami przepiórczymi i kawiorem też nie zrobiłam… Za to w gościach zjadłam gołąbka, kawałek kaczki pieczonej i serniczka. No! I muszę Wam się pochwalić: waga ani drgnęła, pewnie przez to moje latanie.

 

KOM

***

Zobacz pozostałe Pamiętniki (nie)odchudzania 2018:
* Tydzień 1
* Tydzień 2
* Tydzień 3
* Tydzień 4
* Tydzień 5
* Tydzień 6
* Tydzień 7
* Tydzień 8
* Tydzień 9
* Tydzień 10
* Tydzień 11
* Tydzień 12
* Tydzień 13
* Tydzień 14
* Tydzień 15
* Tydzień 16
* Tydzień 17

 

 

4 komentarze do “Pamiętnik (nie)odchudzania 2018: Tydzień 13

  • 5 kwietnia 2018 o 07:02
    Permalink

    Święta zawsze są 'niebezpieczne’ dla dbających o linię. Życzymy wytrwałości, efekty przyjdą z czasem!

    Odpowiedz
  • 5 kwietnia 2018 o 20:30
    Permalink

    Polecasz thermomix po tych pierwszych próbach? Wciaz się kusze i kusze i jakoś nie mogę skusić do końca

    Odpowiedz
    • 5 kwietnia 2018 o 20:57
      Permalink

      Tak, po pierwszych próbach polecam. Ale zapytaj mnie jeszcze kiedyś 😉

      Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *