Pamiętnik trzydziestoparolatki: Urodziny nr 36
Jak ten czas szybko leci. Starzeję się w tempie zastraszającym. Jakoś kiedyś lata wolniej biegły…
W swoje urodziny obudziłam się z zapaleniem spojówki. Dlatego też zdjęcie w masce, bez makijażu. Zdrowie coraz częściej mi szwankuje, to też zwiastun starzenia się.
Dzieci rosną. Dojrzewają. Z Emilką muszę już pertraktować jak z zamachowcem-samobójcą. Każde słowo może mieć przerażające konsekwencje…
Z Piotrkiem jeszcze nie pertraktuję. Chłopak nie kwapi się mówić. Bierze mnie na przetrzymanie. Im dłużej milczy, tym mocniej ja się denerwuję i martwię. Choć on wcale tak całkiem nie milczy… No ale matka zawsze się martwi. To taki nasz sport: zamartwianie się matek. Też tak macie?
Z mężem weszliśmy już w fazę rutyny. Nie to, że narzekam. Ta rutyna jest też całkiem fajna – takie poczucie bezpieczeństwa.
Co wydarzyło się w tym roku? W sumie… nic nowego. Nie poszłam na nowe studia, nie rozpoczęłam nowej pracy. Choć takich małych „a’la pracowych” zdarzeń było wiele. Jednak jakby moje życie zwolniło. Nie jestem już – jak zawsze – na wysokich obrotach. Może to i dobrze?
Robię plany na przyszłość. Założyłam nawet celowe konto oszczędnościowe 😉 Znów zaczęłam notować wszystko w kalendarzu, jak za dawnych „szybkich” czasów. Czy tęsknię do tych dni, gdy nie byłam żoną i matką? Nie. To były wyczerpujące czasy, wymagające, ale i satysfakcjonujące. Teraz satysfakcję czerpię z czego innego.
Czas tak szybko biegnie… Sąsiadka-ciocia-babcia mojego męża miała urodziny trzy dni przede mną. Dziewięćdziesiąte pierwsze. „To tak szybko zleciało” – powiedziała mi…
Niedawno byłam na pogrzebie dawnej koleżanki. Trzydzieści siedem lat. Rak. Trzyletnia córka. Mąż – przyjaciel mojego męża. Na pogrzebie było kilkaset osób. Po pogrzebie ludzie stawali w grupkach i rozmawiali, śmiali się. Ten śmiech kłuł mnie w uszy. Właśnie pochowaliśmy znajomą, a teraz jak gdyby nic stoimy, rozmawiamy i śmiejemy się… Życie dalej biegnie. Świat się nie zatrzymał, choć dla kilku osób na tej Ziemi pewnie zwolnił. Rodzice nieboszczki przyjmowali kondolencje. Czy spodziewali się, że pochowają własne dziecko?
Życie biegnie dalej. Spotykamy się, śmiejemy, bawimy. Jutro (a właściwie już dziś) idę na ślub koleżanki. Zaczyna nowy etap. Coś się kończy, coś się zaczyna…
Czego sobie życzę z okazji tych 36-tych urodzin? Zdrowia. Tylko tyle i aż tyle. Jeśli możesz, poślij ciepłą myśl w moim kierunku. Będę wdzięczna!
Karolina O-M
Zobacz też:
Wszystkiego najlepszego! Moc zdrowia i radości!