„Planeta singli”: Zaskakująco dobra polska produkcja

Ja to nie oglądam polskich filmów – powiedziałabym jeszcze dwa lata temu. Bo rzeczywiście nie oglądałam. Teraz nadrabiam zaległości. Okazuje się, że nasze kino przez ostatnie parę lat poszło zdecydowanie do przodu. A na polskiej komedii romantycznej można się zaśmiać i zapłakać.

 

Czasem lubię obejrzeć komedię romantyczną. Rzadko, ale zdarza się. I wówczas szukam jakiejś amerykańskiej – z reguły – produkcji. Bo te polskie mocno mnie rozczarowywały na przełomie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku i początku nowego stulecia.

 

„Planetę singli” obejrzałam właściwie przez przypadek. I choć zakładałam, że po pierwszych dwóch kwadransach przerwę seans i wrócę do swoich zajęć, obejrzałam do końca. Mało tego! Popłakałam się przy finale. I teraz pytanie: czy to mój słabszy dzień, czy film rzeczywiście taki dobry? Bo sztuka ma wzruszać! Od tego jest, również ta filmowa. A ja już wzruszeń przy filmie dawno nie miałam.

 

„Planeta singli” to obraz z 2016 r., który w bazie Internet Movie Database otrzymał 7 gwiazdek na punktów na 10 możliwych, co jest świetnym rezultatem! Komedia ta dostała nagrodę publiczności na Festiwalu Filmów Polskich „Wisła” w Moskwie w 2016 r. i jako jeden z szesnastu filmów uzyskała nominację do nagrody Złote Lwy 41. Festiwalu Filmowego w Gdyni w kategorii głównej. Między pierwszym a drugim weekendem emisji w Polsce liczba biletów kinowych wzrosła o 156%, co we współczesnej historii naszego rodzimego kina (czyli po 1989 r.) było największym wzrostem oglądalności.

 

Co do fabuły, to jest ona prosta, jak to w komediach romantycznych bywa. Młoda nauczycielka muzyki Ania (Agnieszka Więdłocha) żyje pod pantoflem matki, która nie pogodziła się ze śmiercią męża. Dziewczyna postanawia znaleźć miłość za pomocą portalu randkowego, ale zamiast swojej „randki” spotyka showmana Tomka (Maciej Stuhr). Ania staje się pierwowzorem dla nowej pacynki Tomka w prześmiewczym programie telewizyjnym. Celebryta wkrótce proponuje jej współpracę, która ciekawie się rozwija do momentu, gdy na drodze Ani staje ideał – Antoni (Michał Czernecki). Wówczas sprawy się komplikują.

 

Łukasz Muszyński na FilmWebie pisze, że „Planeta singli” to przedsięwzięcie skrajnie komercyjne: nafaszerowane gwiazdami, niestroniące od product placementu, zrobione z zamiarem ściągnięcia w walentynki do kin chmary zakochanych, a jednocześnie autentycznie zabawne, pełne wdzięku i dobrze zagrane. I wytyka podobieństwa do „Masz wiadomość”, „Kocha, lubi, szanuje”, „Kobiety pragną bardziej”, „To właśnie miłość”, „Brzydkiej prawdy”, a nawet „Do widzenia, do jutra”. Ja tam lubię, gdy produkcje się przenikają, gdy scenarzyści nawiązują do innych dzieł kultury.

 

W „Planecie singli” mamy wszystko, co powinna mieć komedia romantyczna: rycerza na białym koniu (dosłownie!), zazdrość (świetny poboczny wątek małżeństwa odegranego przez Weronikę Książkiewicz i Tomasza Karolaka), przyjaciela-geja (Piotr Głowacki – co ciekawe, to nie przyjaciel głównej bohaterki, a bohatera), komedię pomyłek z teatralną konfrontacją (w stylu iście grecko-tragicznym), sceny rozpaczy bohaterki-singielki z jedzeniem kubełka lodów (jak to w standardowej amerykańskiej komedii tego typu) a do tego dobrą muzykę z piosenkami Anawy. I jeszcze prawie baśniowy wątek macochy (tym razem dobrej) i perypetie ze szkolnym przedstawieniem w tle (jak to w amerykańskich filmach familijnych).

 

Polecam – tym, którzy jeszcze nie widzieli – film w reżyserii Słoweńca Mitji Okorna, ze scenariuszem Sama Akina, Julesa Jonesa, Mitji Okorna, Łukasza Światowca i Michała Chacińskiego. A nawet jeśli widziałaś, możesz obejrzeć jeszcze raz!

 

KOM

 

 

2 komentarze do “„Planeta singli”: Zaskakująco dobra polska produkcja

  • 19 marca 2018 o 21:10
    Permalink

    Zdecydowanie się zgadzam! Mnie również ten film pozytywnie zaskoczył. Długo się ociągałam z obejrzeniem go, ale gdy w końcu się przełamałam, to byłam zachwycona 🙂

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *