#ratujmykobiety – Dlaczego wychodzę na ulice?
Dwa „czarne spacery” w ostatnie dwa dni za mną. Dwa niewielkie miasta. Dwie różne demonstracje. Po co na nie poszłam?
Poszłam, bo już przelewa mi się żółć. Wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 r. to coś, czego nie spodziewałam się w najgorszych snach. Z dziennikarskiego obowiązku włączyłam tego dnia telewizor i czekałam na transmisję z TK. Nie przypuszczałam, że zostanie wydane orzeczenie, które mówi o dopuszczalności terminacji ciąży ze względu na ciężkie i nieodwracalne wady płodu. To po prostu nie mieściło mi się w głowie. A jednak…
Trybunał orzekł, że mają się rodzić dzieci, które dzieci nie przypominają. Bez mózgu, bez serca, z narządami na wierzchu. A właściwie źle – nie mają się rodzić, my je mamy rodzić. I skazywać na niewyobrażalne cierpienie. Na to cierpienie skazali też nas. 9 miesięcy z nieodwracalnie chorym dzieciaczkiem pod sercem, rozwój depresji, poród (często siłami natury), a potem patrzenie na rozdzierający ból dzieciątka. Dzieciątka, które nie powinno było się urodzić. Którego męki można było skrócić miesiące wcześniej 10-minutowym zabiegiem.
Czy jestem za aborcją? Tak i nie. Nie wyobrażam sobie usuwania kilkumiesięcznej ciąży „na życzenie”. Ale do pewnego momentu uważam, że to powinien być wybór kobiety – powiedzmy do 12 tygodnia ciąży. A dłużej, jeśli okaże się, że płód nie jest zdolny do życia poza organizmem matki, kiedy badania (które przecież obecnie są szalenie dokładne) wykażą, że dziecko ma nieodwracalne i powodujące cierpienie wady. Nie wyobrażam sobie nakazu rodzenia po gwałtach. Nie! Nie i jeszcze raz nie! A tego chce Kaja Godek.
Kaja Godek. Ona urodziła dziecko z zespołem Downa. Ja też bym takie urodziła. I kochała. I martwiła się, co będzie z nim po mojej śmierci. Ona nie była w ciąży z dzieckiem z zespołem Edwardsa czy zespołem Patau (poczytajcie o nich!). Ona nie miała pod sercem płodu bez mózgu. Ona nie została zgwałcona i nikt jej nie kazał donosić tej ciąży.
Gdy jeszcze sędzia Przyłębska odczytywała wyrok, jacyś mężczyźni podrzucali przeszczęśliwą Kaję Godek. „Wygraliśmy!” – cieszyli się. A mnie w oczach zaszkliły się łzy. Tego wieczoru po raz pierwszy w życiu żałowałam, że nie mieszkam w Warszawie. Albo przynajmniej niedaleko. Mogłabym wyjść do protestujących, mogłabym iść z nimi, skandować, krzyczeć, drzeć się nawet.
Nadrobiłam w niedzielę i w poniedziałek. Dziś jest wtorek. Mam na oku dwa dzisiejsze protesty. Mam ochotę wyjść na ulice. Mam potrzebę spotkania się z demonstrantami z mojego miasta. Mam obowiązek mówić głośno i pisać wyraźnie o tym nieludzkim wyroku. Nie mam prawa siedzieć cicho.
Dlaczego wychodzę na ulice? Bo:
1. Jestem ZA życiem noworodków BEZ bólu i cierpienia
2. Jestem PRZECIW nieludzkiemu torturowaniu dzieci bez szans na przeżycie
3. Jestem ZA wolną wolą
4. Jestem PRZECIW decydowaniu za mnie i za moje Siostry
Trzymajcie się Siostry!
Jeśli chcecie, możecie pobrać poniższą grafikę i drukować na czarne spacery. Będę z Wami sercem.