Rodzeństwo z niedużą różnicą wieku
Jedni rodzice celowo starają się o dzieci w niedługim odstępie czasu, dla innych pojawienie się kolejnego dziecka „zbyt szybko” rodzi wiele obaw. Jak to jest z rodzeństwem z niedużą różnicą wieku – sprawdzam na swoim przykładzie i przykładzie koleżanek.
Moja córka miała dwa lata i trzy miesiące, gdy na świat przyszedł jej braciszek. Pamiętam, że gdy przywieźliśmy go do domu, mała wyciągnęła ręce do brata. Nie przeżyła jakoś specjalnie pojawienia się nowego członka rodziny. Jednak wkrótce okazało się, że śpiąca do tej pory we własnym łóżeczku córka przeprowadziła się na noc do naszego łóżka – bo ja spałam z synem, aby łatwiej nam było podczas nocnych karmień. Wkrótce syn przeprowadził się do swojego łóżeczka, a córka w naszej sypialni pozostała…
Moje dzieci są zgodne, ale potrafią się też „kłócić”. Tu prym wiedzie córka, która często krzyczy na brata, zdarza jej się go też uderzyć. Syn jeszcze jej nie oddaje, ale jest coraz silniejszy i to tylko kwestia czasu – tak myślę…
No właśnie, bójki między rodzeństwem…
– Generalnie nie polecam mieć małego odstępu pomiędzy dziećmi, u mnie dwójka najstarszych rok po roku – obecnie strasznie się biją – mówi Justyna Agnieszka Kwasek, mama pięciu synów. – Nie mogą dojść do porozumienia. Osobno chłopaki starsze do rany połóż, razem są nie do zniesienia. Za to już odstęp czterech lat jest dla mnie lepszy, bo ten starszy brat opiekuje się młodszym.
Inaczej na tę sprawę patrzy mama dwóch córek. – Wydaje mi się, że nie mamy większych problemów niż rodzice mający dzieci z większą różnicą wieku – mówi Karolina. – Oczywiście są sytuacje, w których byłoby łatwiej mając jedno dziecko dużo starsze, ale to marginalne przypadki. Generalnie posiadanie więcej niż jednego dziecka to już wyższa szkoła jazdy. Nawet obiad może być problematyczny, jak każde z dzieci lubi jeść coś innego. Przy zupie jarzynowej trzeba pamiętać, że Hania lubi tylko brokuły, kalafior i fasolkę, a Zuzia ziemniaki i marchewkę.
U mnie na razie dzieci jedzą podobne rzeczy, nie grymaszą zbytnio. Nie gotuję kilku wersji obiadów, choć mam w rodzinie przypadek, kiedy matka trzech chłopaków była zmuszona do przyrządzania trzech wariacji obiadowych – bo jeden lubił takie mięso, a drugi inne, jeden jadł ziemniaki, a trzeci ryż…
– Między moimi córkami jest 18 miesięcy różnicy. Muszę przyznać, że nie było najmniejszego problemu z pojawieniem się nowego członka rodziny w domu. Hania po przyjeździe siostry ze szpitala przyszła, popatrzyła, zrobiła cacy i wróciła do swoich spraw – opowiada Karolina. – Sporadycznie zdarzały się sceny zazdrości. Polegały one na zwracaniu na siebie uwagi. Nie były jakieś uciążliwe ani niebezpieczne dla młodszej córki. Wydaje mi się, że gdy Hania kończyła dwa latka, miała już poczucie jakby Zuzia była od zawsze.
Też zastanawiam się czasem, czy moja córka pamięta w ogóle czas, gdy była jedynaczką. Gdy kiedyś oglądała zdjęcia z naszego ślubu, zapytała mnie, dlaczego jej i Piotrusia nie ma na zdjęciu. Tak trochę jakby siebie i brata traktowała jako jedną całość.
Spodziewaliśmy się, że naszym drugim dzieckiem będzie dziewczynka, przy porodzie okazało się inaczej. A ja do szpitala spakowałam różowy kombinezon dla noworodka! W ogóle różu było u nas sporo… Męską garderobę zaczęłam gromadzić już po pojawieniu się syna na świecie.
– Dużym ułatwieniem dla mnie jako mamy był fakt, że urodziła się kolejna dziewczynka – opowiada z kolei Karolina. – Z punktu widzenia ekonomicznego to rewelacyjna sytuacja. Wykorzystaliśmy chyba wszystko po Hani. Zaczynając od wózka, a kończąc na zabawkach i ciuchach. Chciałam zwrócić uwagę na to, że moda również ta dotycząca branży dziecięcej szybko się zmienia. Można to zauważyć również jeżeli chodzi o wózki dziecięce. Ja kupiłam wózek dla młodszej córki w kolorze niebiesko-czarnym. Nie dlatego, że nie znałam płci, ale dlatego, że wiedziałam, że szybko będę chciała mieć drugie dziecko. Niebieski był w tej sytuacji „bezpieczny”. Można spokojnie wozić w takim wózku i dziewczynkę, i chłopca. Także gdyby drugi urodził się chłopiec, byłam na to gotowa. Troszeczkę inaczej wyglądała sytuacja z ciuszkami. Zalała nas fala różu we wszystkich odcieniach. Gdyby drugi był chłopiec, całą garderobę musiałabym kupować od nowa, ale że trafiła nam się Zuzia, to nie było tego problemu. Pościel w łóżeczku kupiłam już z większą rezerwą. Jeden komplet był różowy, a drugi ecru.
Ja natomiast wózek dla córki miałam czarno-czerwony, więc z powodzeniem nadał się i dla syna. Podobnie fotelik samochodowy – czerwony. Łóżeczko turystyczne było niebieskie, a pościele – bajkowe, bez przewagi różu. Gdy kupowałam te wszystkie rzeczy dla córki, nie zastanawiałam się nad tym, czy wykorzystam je przy kolejnym dziecku. Tak jakoś wyszło.
Pokój dziecinny jeszcze przed narodzinami córki pomalowałam tak, że dwie ściany były niebieskie (z wielkim drzewem w rogu), a dwie – fioletowe (z gwiazdami, planetami i księżycem). Pamiętam, że gdy wrzuciłam fotkę pokoju na Facebooka, ktoś zapytał mnie, czy to będzie chłopiec. Dlaczego? Bo sfotografowałam niebieską ścianę. A to przecież ja tak lubię niebieski!
Dziś nasze życie wygląda tak, że dzieci chodzą do różnych placówek (Emilka do przedszkola, Piotruś do klubu malucha), mają też różne zajęcia dodatkowe (Emilka czytanie w Akademii Nauki i angielski w Centrum Językowo-Szkoleniowym Don Quijote, a Piotruś zajęcia umuzykalniające w Muzazie i ogólnorozwojowe w Studio Bambini). Gdy są razem w domu czy na spacerze, potrafią się razem bawić.
– Podsumowując początki we czwórkę mogę śmiało powiedzieć, że nie było źle. Troszeczkę sytuacja się zmieniła, jak młodsza córka zaczęła raczkować. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Wtedy niestety więcej uwagi poświęcało się młodszej córce i starsza miała chwile takie, w których bardzo mocno dopominała się zainteresowania swoją osobą. Przychodziła z książeczką i usilnie prosiła o czytanie jej tej książeczki. W tym czasie też córki zaczęły uczęszczać na zajęcia umuzykalniające. Każda w innym dniu, żeby odczuwały, że mają swój czas z mamą – mówi Karolina. – Drugim problemem było to, żeby Hania przez przypadek nie zrobiła krzywdy Zuzi. Nadepnięcie rączki lub potracenie młodszej córki to chyba najczęstsze wypadki w naszym domu. Do dzisiaj musimy mocno zwracać uwagę na dziewczynki podczas zabawy. Teraz jest tak, że Zuzia potrafi Hani wlać lub ją ugryźć, jak Hania zabierze jej zabawkę. Trzeba mocno pilnować, żeby nie zrobiły sobie krzywdy. Są jeszcze małe i pewnych rzeczy nie rozumieją, ale są sytuacje, w których widać miłość siostrzaną. Najłatwiej da się to zaobserwować na zakupach tylko z jedną córką. Obie po wejściu do marketu zaczynają wrzucać do koszyka różne rzeczy. W przypadku Zuzi wygląda to mniej więcej tak: ogórek i pomidor dla Zuzi, parówki dla Hani, mleko dla Zuzi i Hani, soczek dla Zuzi i Hani. Obie dobrze wiedzą, co która lubi, a że każda lubi co innego, to już inna sprawa. Kiedyś robiłam ze starszą córką szybkie zakupy i powiedziałam, że może wziąć tylko jedną rzecz. Wzięła jajko niespodziankę i rozpłakała się. Na pytanie, co się stało odpowiedziała, że jej siostra też lubi jajka, a ona może wziąć tylko jedno. Chyba nie muszę mówić, ile jajek wzięłam.
Moja córka też pamięta o braciszku i wybiera mu zabawki, gdy nie ma go z nami na zakupach. Niedawno postanowiła spać z bratem w jednym łóżku…
– Ostatnia rzecz i chyba najważniejsza. Dzielenie wolnego czasu pomiędzy dzieci to nie jest łatwa sprawa. Tym bardziej po powrocie do pracy. U nas wygląda to tak, że każdemu dziecku trzeba poświęcić czas i to jest czas tylko dla niego. Hani trzeba poczytać książeczkę lub Czu Czu, a Zuzię połaskotać. Każda ma swoje potrzeby i trzeba je zaspokoić. Nie ma też mowy o tym, żeby kupić coś jednemu dziecku, a drugiemu nie. Obie muszą mieć to samo, ale nie ma wymogu, żeby były to identyczne rzeczy. Jeżeli jedna rzecz jest czerwona, a druga różowa, to one się podzielą między sobą – mówi Karolina. – Podsumowując stwierdzam, że dzieci z małą różnicą wieku wymagają ciut większej uwagi w pierwszych latach życia. Być może później okaże się, że pomagają sobie wzajemnie i nie będą tak będą tak bardzo angażować mamy w swoje sprawy, ale to mogę sprawdzić dopiero za jakiś czas.
A jaka u Was jest różnica wieku? Chwalicie ją sobie, czy wręcz przeciwnie?
Karolina O-M
Fot. Anna Pawłowska
U moich chłopców to 6 lat i uważam, że to za dużo – maja słabą więź