Jak wytresować dziecko?

Chciałbyś, żeby Twój potomek był grzeczny, posłuszny, pomocny? Żeby nie pyskował, wykonywał wszystkie polecenia? Miał zawsze porządek w pokoju i wynosił śmieci. Możesz sobie go tak wytresować!

 

Jeśli chcesz wytresować dziecko, to polecam dwie książki, które znalazłam w bibliotece miejskiej. Zaciekawiły mnie ich tytuły. George M. Kapalka „Niegrzeczne dzieci. 9 kroków do posłuszeństwa” i Martin Herbert „Co wolno dziecku? Rozsądne ustalanie granic”.

 

Książka Kapalki ma pomóc „zrozumieć powody, dla których dzieci bywają nieposłuszne” i rozwinąć „bardziej konstruktywne wymagania wobec dziecka”. Dalej autor (poważany profesor) pisze: „Gdy poznasz przyczyny jego zachowania, będziesz wiedział, jak sobie z nimi poradzić i w jaki sposób zastosować techniki, które pomogą przezwyciężyć jego problemy związane z uzewnętrznianiem emocji”. Czyli uzewnętrznianie emocji jest czymś złym? Dziecko ma dusić je w sobie? Już widzę później kolejki do psychoterapeutów…

 

George M. Kapalka zapewnia: „Metody opisane w tej książce naprawdę działają, a ich skuteczność potwierdzono wieloma badaniami. Oczywiście musisz liczyć się z tym, że każde dziecko zmienia się w innym stopniu, a zmiany zależą od takich czynników, jak osobowość dziecka i twoja czy dynamika środowiska rodzinnego. Jednak jeśli jesteś gotów włożyć wysiłek w zastosowanie przedstawionych strategii i będziesz wytrwały w tym zadaniu, osiągniesz sukces”. Sukces! Sukcesem ma być posłuszne dziecko. Dziecko grzeczne. Dziecko wykonujące ślepo polecenia.

 

Rozdział pierwszy: „Dlaczego dzieci zachowują się źle?”. Nie wiem, jak Was, ale mnie oburza takie podejście do sprawy. Zakładamy, że dzieci zachowują się źle, a więc – upraszczając – że są złymi ludźmi. Dzieci! I autor nie pisze tu o zdemoralizowanych nastolatkach, ale też o kilkulatkach (dla dzieci poniżej piątego roku życia Kapalka łaskawie przewiduje nieco mniej uciążliwe kary niż dla tych starszych).

 

Sam autor w pewnym  momencie pisze: „Zdeterminowane dziecko wyrośnie na wytrwałego człowieka. Silna osobowość jest zaletą w życiu. Wychowanie nie polega na odbieraniu silnej woli, ale na uczeniu dziecka samokontroli i odpowiedniej oceny sytuacji”. Tymczasem w większości treści książki autor mówi o posłuszeństwie. Czytając miałam wrażenie, że wręcz chodzi o spacyfikowanie dziecka, zupełne podporządkowanie go woli rodzica. I to nie jest odbieranie silnej woli?

 

Kapalka powołuje się na badania własne, a także na np. doktora Russella Barkleya, autora „Defiant Children” („Dzieci stawiające opór”). Podkreśla swój autorytet.

 

I poleca na napady złości metodę wyciszenia. Jeśli dziecko wpada w atak szału, należy je zaprowadzić do pomieszczenia pozbawionego bodźców, jak korytarz, schody, kąt w pokoju. „Dobrym miejscem wyciszenia jest także łazienka” – pisze. „Aby jeszcze bardziej ograniczyć liczbę bodźców, nie powinieneś przebywać z dzieckiem w miejscu wyciszenia”. Jak więc opanować histerię malucha? Zamknijmy go samego w łazience. A może, żeby ograniczyć liczbę bodźców jeszcze zgasimy światło? No świetne pomysły!

 

Kapalka operuje na przykładach. Oto jeden z nich (zamieszczam cały opis sytuacji): „Pięcioletnia Julia bawi się zwierzątkami. Mama chce, aby dziewczynka pozbierała zabawki i przygotowała się do obiadu. Kobieta wydaje polecenie, ale córka nie przerywa zabawy, wobec czego mama zaczyna chować zwierzątka sama. Julia wybucha płaczem, krzyczy i uderza mamę. Kobieta prowadzi ją w miejsce wyciszenia. Po odbyciu kary dziewczynka może odejść. Jeśli mama nie każe jej wrócić do zabawek, prawdopodobnie Julia nie nauczy się niczego nowego o zaistniałej sytuacji. Jeśli natomiast znajdzie się w pobliżu zwierzątek, będzie musiała poradzić sobie z problemem. Być może Julia raz jeszcze dokona złego wyboru i zostanie odesłana w miejsce wyciszenia, ale pamiętajmy, że im częściej powtórzy się ten schemat, tym większe będą szanse, że dziewczynka w końcu nauczy się zbierać zabawki bez atakowania mamy. Powoli zacznie rozumieć, że trzeba nad sobą panować i nie poddawać się chęci zrobienia czegoś, co może prowadzić do kłopotów”.

 

Tak… Wytresujmy pięciolatkę, by bez żadnej refleksji wykonywała wszystkie polecenia. Gdy dorośnie, będzie z niej wzorowa szeregowa w armii! Świetna pracownica za najniższą krajową! Który szef nie chciałby podwładnej wykonującej bez szemrania polecenia i nigdy nie upominającej się o swoje?

 

Czytałam tę książkę, aż na stronie 124 doszłam do instrukcji „przytrzymywania dziecka”: „Najlepiej posadzić dziecko na zwykłym krześle znajdującym się w kuchni czy jadalni. Przenieś malucha, jeśli wcześniej wybrałeś inne miejsce wyciszenia. Posadź go na krześle i złap za nadgarstki. Ustaw się za nim (wciąż trzymając jego nadgarstki) i delikatnie odciągnij jego ręce do tyłu. Zegnij je w łokciach za oparciem krzesła, tak żeby nadgarstki znajdowały się poniżej pleców malucha. Posadzenie dziecka w tej pozycji może być z początku trudne ze względu na jego opór, ale warto spróbować, ponieważ będzie ona wygodna dla was obojga”. Pozostawię to bez komentarza. Dalej nie czytałam, nie miałam sił.

 

Kolejną pozycją jest „Co wolno dziecku. Rozsądne ustalanie granic” Martina Herberta. Tu czytamy we wstępie: „Nie istnieje wyraźne rozróżnienie między cechami dzieci sprawiających kłopoty wychowawcze a cechami pozostałych, posłusznych”. Dzieci dzielą się więc na dwie kategorie: posłuszne i sprawiające problemy wychowawcze. Czyli znów: dążymy do całkowitego posłuszeństwa…

 

Tu rozdział pierwszy nosi nazwę „Dyscyplina”. Autor pisze: „Aby zastosować efektywną dyscyplinę, trzeba wziąć pod uwagę emocjonalne życie dzieci i nastolatków oraz ich zadania rozwojowe, z którymi są one konfrontowane w różnych etapach dorastania. Jeśli dyscyplinę uznamy za istotny środek wychowawczy, za metodę kształtującą osobowość dziecka, wówczas najlepszą porą do rozpoczęcia jej stosowania jest sam początek życia dziecka, gdy daje się przykład mający źródło w relacji opartej na szacunku, zaufaniu i uczuciu”.

 

Dalej mamy „pomoce naukowe”, np. „Tabelę częstotliwości występowania niepożądanych zachowań u dziecka”. I tabelę „Obserwacja przyczyn i konsekwencji zachowania”. Taki – moim zdaniem – „dziennik tresury”.

 

Tresowanie dziecka może być kuszące: „Będzie się wreszcie zachowywał tak, jak ja tego chcę!”. Sama kiedyś zmęczona wybrykami moich maluchów pytałam moją mamę: „Kiedy dzieci zaczynają się słuchać?” (odpowiedź brzmiała: „Nigdy”). Pamiętajmy jednak, że z posłusznego dziecka wyrośnie posłuszny dorosły. Czy takiej przyszłości chcemy dla naszych dzieci?

 

Źródła:
George M. Kapalka, Niegrzeczne dzieci. 9 kroków do posłuszeństwa, GPW, Sopot 2013.
Martin Herbert, Co wolno dziecku? Rozsądne ustalanie granic, GPW, Sopot 2013.

 

Karolina Osińska-Marcińczyk

 

PS. A tak już całkiem ku refleksji polecam wiersz Khalila Gibrana – „O dzieciach”:

Wasze dzieci nie są waszymi dziećmi,
są synami i córkami powołanymi
do życia przez Życie,
przychodzą przez was, ale nie z was.
I choć są z wami, do was nie należą.

Możecie im przekazać waszą miłość,
ale nie wasz sposób myślenia.
Bo one mają swój własny.

Możecie przyjąć ich ciała,
ale nie ich dusze,
bo ich dusze zamieszkują dom jutra,
do którego wy nie możecie wejść nawet
w waszych snach.

Możecie starać się, by stać się jak one,
ale nie próbujcie czynić je takimi jak wy.

Bo życie nie cofa się i nie zatrzymuje
się na dniu wczorajszym. Jesteście łukami,
które wypuszczają dzieci jak żywe strzały:
Łucznik widzi na drodze cel do nieskończoności
i On was napina swą mocą, aby Jego strzały
mogły dolecieć szybko i daleko.

Oby wasze napięcie ręką Łucznika było ku radości,
bo kocha On tak samo strzałę lecącą,
jak i łuk, który już miejsca nie zmienia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *