Blogmas 2017 – 18, czyli o tym, jak zaskakują mnie moje dzieci

„Boję się wysokości” – powtarzała wielokrotnie moja czteroletnia córa. Jednak gdy na Rynku ujrzała sporą zjeżdżalnię „Snow Tubing”, zaciągnęła mnie pod nią. Nie wierzyłam, że zjedzie.

 

Myślałam, że wejdzie na górę i stwierdzi, że jest zbyt wysoko. Tymczasem moja córcia dostała od pana do ręki pasek, za który miała swoją „oponę” do zjeżdżania zaciągnąć na górę i ruszyła. Problemy rzeczywiście były – ale tylko z wciąganiem opony, która okazała się zbyt ciężka dla Emilki. Pobiegłam więc pomóc córci. Wdrapałyśmy się obie na zjeżdżalnię i moja mała dzielna córeczka wsiadła do opony i zjechała! Z szerokim uśmiechem na ustach. A później jeszcze raz i jeszcze raz! A ja biegałam pod górkę z oponą i zbiegałam w dół po oponę, aż się cała zgrzałam. Ale czego nie robi się dla dzieci?

 

Panie z przedszkola twierdzą, że moje dziecko wszystko pięknie zjada podczas przedszkolnych posiłków. A w domu taki z niej niejadek! Dziś ugotowałam naszej trójce (mnie i dzieciom, mąż był w pracy) na obiad makaron z tuńczykiem. To nic, że wcześniej była zupa kalafiorowa. To nic, że oboje jedli obiady w swoich placówkach (Piotruś w klubie malucha, Emilka w przedszkolu). Córka poprosiła o dwie dokładki, a syn o trzy!

 

Czasem te moje dzieci tak mnie zaskakują, że przez dłuższą chwilę nie mogę się otrząsnąć. Gdy okazują się niezwykle przebiegłe (w dobrym tego słowa znaczeniu). Gdy robią coś, czego bym się po nich nie spodziewała. Gdy wykazują się niezwykła dojrzałością. Tak, dojrzałością: niespełna dwulatek i świeżo upieczona czterolatka!

 

To zaskoczenie i zachwyt. I duma. Uwielbiam być mamą.

 

Karolina O-M

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *