Zdjęcia i filmy z porodu na Facebooku
Jakie są granice intymności? Chyba po prostu ich nie ma. Polski Facebook zawrzał w piątek, gdy Tadeusz ze Świebodzina wrzucił na swoją publiczną „ścianę” zdjęcie z porodu swojej żony. Zdjęcie ukazujące dzieciątko i krocze matki.
Takie historie na Facebooku to nie nowość. Fakamalo Kihe Eiki z USA, nagrał film z porodu swojej partnerki, który od razu publicznie udostępnił w serwisie. Na czterdziestopięciominutowym nagraniu widzimy moment narodzin noworodka i ułożenie go na piersi mamy.
Ngaroma Crown z Nowej Zelandii też umieściła na Facebooku filmik z porodu. Własnego. Wideo nie było puszczane „na żywo”, jest zmontowane. I choć widać moment narodzin dziecka, to krocze rodzącej jest zasłonięte.
Inaczej na zdjęciu, które w piątek zostało udostępnione publicznie. Matka pod fotografią zamieściła komentarz „kochanie dziekuje ze byles i tym razem za mna koch cie” (pisownia oryginalna). Ale lawina komentarzy znajomych i nieznajomych nie była tak przychylna. Zdjęcie w końcu zniknęło z Facebooka, a profile rodziców z publicznych stały się prywatne. Udało mi się porozmawiać z bohaterką zdjęcia, panią Darią, która przyznaje, że fotka została przez nią usunięta – „z powodów różnych”.
– Wydaje mi się, że to nic nie było głupiego. Przecież to normalne – powiedziała mi następnego dnia. – To jest moje zdanie, a te babki co pisały, to nawet dla mnie śmieszne to było, ale cóż, takie życie. A siedzą same i na Facebooka wystawiają różne inne i też komentują, tylko szkoda, że tak mnie potraktowali i mojego męża.
– A tak szczerze: nie wstydziła się Pani, gdy Mąż umieścił to zdjęcie? No widać na nim nie tylko dziecko, ale i Pani intymne części – dopytuję.
– Mąż był tak szczęśliwy, że źle uchwycił ujęcie i dlatego poszło na Facebooka – odpowiada Daria. – Wystawiają gorsze zdjęcia i ich nikt nie atakuje w taki sposób. Sama pani wie, jakie filmiki pojawiają się, bo ja nawet sama nieraz takie oglądam. To co mój mąż wystawił, to było nic w porównaniu do tego, co udostępniają inni gorsze.
Na lokalnym świebodzińskim fanpejdżu czytamy opinie: „Dnooo Dnooo i metr mułu!!”, „K… moje oczy, jednak żałuję że cokolwiek chciałam zobaczyć!!!”, „aż mnie na wymioty wzięło PORAŻKA ! I to ludzie dorośli?”, „Jak można coś takiego zamieścić na swoim profilu. Tragedia”. I wiele faktów z życia rodziców nowonarodzonego dziecka.
– To 7 dziecko – mówi mi w naszej prywatnej rozmowie pani Daria. – Tylko chodziło o to, że urodziłam następne, a pozostała 6 dzieci jest w pogotowiach. Ale o tamte dzieci walczę i wiem chociaż, że wrócą do nas.
A według Ciebie – jakie są granice prywatności? Istnieją w dzisiejszym świcie?
KOM
Poród to niby całkiem naturalna rzecz, ale też robienie kupy jest naturalne i jakoś nie wyborażam sobie udostępniać foty z moim odbytem
e no nie porównujmy takich rzeczy
Też mi się wydaje, że porównanie nietrafne, ale coś w nim jednak daje do myślenia
Zdecydowanie nie przekonała mnie argumentacja tej Pani :/ Moim zdaniem, granice prywatności na szczęście nadal istnieją, a za tą granicą jest zdecydowanie publiczne pokazywanie intymnych części ciała, zwłaszcza podczas porodu.
Cieszę się, że widzisz te granice
Jak dla mnie to niesmaczne, takie sprzedawanie własnej intymności.
To o czym piszesz jest przerażające. Jeszcze 10 lat temu zdjęcie na FB w bikini wydawalo się zbyt intymne . Teraz nie ma już granic…
Ja wciąż w bikini nie wrzucam 😉
Fujka
Nie widziałam tego zdjęcia, więc trudno mi się do tego odnieść.
Ale jeśli ktos uważa, że jego intymność to nie krocze po porodzie w necie, to jego sprawa.
Jesli ktoś to ogląda to już inna sprawa.
Wydaje mi się, że granica intymności niestety zaciera się coraz bardziej. Rozumiem, że każdy ma prawo udostępniać w sieci co chce ale nie powinniśmy zapominać o dobrym smaku. Niestety ludzie o tym nie myślą. :/
Nie wyobrażam sobie wrzucać takich zdjęć czy filmików do sieci, to ma być pamiątka dla nas. Ja osobiście nie mam filmiku ani zdjęć z tego dnia, wystarczy mi wspomnienie w głowie.
Ja mam z porodu córki zdjęcia „sprzed” i z „po”, nie mam „w trakcie” (nie wiem, czy mąż nie dostałby ode mnie kopa, gdyby zamiast mnie wspierać cykał fotki). Z dnia porodu syna mam tylko zdjęcia dzieciątka, które przyszło na świat, nic ze mną w roli głównej. A wspomnienia w głowie oczywiście są 🙂
Czytając słowa Pani Darii mam wrażenie, że Ci państwo absolutnie nie są świadomi swoich czynów (w wielu aspektach i wielu czynów), reszta jest milczeniem.
Oj.oj. oj. ?
Biedne te dzieci i ich dzieci, i dzieci ich dzieci, i….
Takie ,, rozumowanie” się dziedziczy.
hmm. Posuwamy się coraz dalej w imię sama nie wiem czego? Popularności? Rozgłosu? Lajków i komentarzy? I raczej prędko się to nie zmieni. A każdemu kto może polecam serial black mirror na netflix. Zdjecia z porodu to pikuś w porównaniu z sytuacją z pierwszego odcinka 🙂 Szczegółów zdradzać nie będę – ale słowa klucze to prenier i świnia. Długo nie mogłam zasnąć po jego obejrzeniu
literówka mi się wkradła 🙂 Miał być premier