Jestem chora… na Telesfora
Czemu czasem mnie mniej na blogu, a czemu czasem mnie nie ma wcale? I to długo? Wszystko dlatego, że jestem chora.
Jedni mają raka, ja mam smoka. Jedni przeżywają, inni umierają, ja umierałam i przeżywałam już kilka razy. Jedni są śmiertelnie poważni, gdy chodzi o choroby śmiertelne, ja się z tego wyleczyłam. Bo z mojego smoka nie wyleczę się nigdy. Umrę z nim, albo on ze mną.
Kiedyś dawno temu, był sobie program „Pora na Telesfora”. Telesfor to smok. Smok, jak smok. Pacynkowy taki. Wygląda niegroźnie, kolorowy i pstrokaty, całkiem jak mój smok czasem. A wewnątrz pusty, całkiem jak mój smok czasem.
Czasem smok mnie pożera i znikam na długie tygodnie, przeradzające się w miesiące. Czasem mnie wypluwa i wtedy otrzepuję się i zaczynam znów żyć. Czasem połyka mnie i spadam mu gdzieś na dno żołądka, z którego mozolnie się wyczołguję. Czasem wygląda to, jakby zjadł mnie na zawsze i czasem jest o krok od najgorszego.
Toczę z nim nierówną walkę od lat. Raz on na górze, ja na dole, raz ja na górze (uskrzydlona, jak mój smok), a on gdzieś w dole. Wiem, że muszę go wreszcie okiełznać, bo długo tak walczyć na śmierć i życie nie można. Muszę nauczyć się z nim żyć. Będę o tym pisać – to też taka terapia. Może kiedyś z mojej egzystencji ze smokiem powstanie książka. Chciałabym tego. Trzymajcie kciuki.
Karolina Marcińczyk
Mam nadzieję że już będzie tylko lepiej