„Miasta marzeń”, czyli wciągająca gra, podczas której budujesz wymarzoną dzielnicę
Długo się zabieraliśmy za tę grę, oj długo. A to z tego powodu, że przeraziła mnie mnogość elementów. Przeraziła – zupełnie niepotrzebnie.
Te elementy to: 32 fragmentów dzielnic, 4 startowe fragmenty dzielnic, 48 atrakcji, gwiazdka (znacznik pierwszego gracza), płytki z 8 miastami, czarny woreczek, 4 karty pomocy, 100 plastikowych budynków w 4 kolorach, 32 drewnianych robotników w 4 kolorach, 4 znaczniki punktów, 12 znaczników celów, 32 karty celów i oczywiście plansza. Sporo, co?



Tymczasem okazuje się, że gra wcale nie jest skomplikowana. Masz 4 robotników, wysyłasz ich w każdej rozgrywce po kartę celów, płytkę dzielnic, atrakcje (np. żaglówka czy fontanna, czy pomnik) i budynki. A później sobie budujesz. No i jest kolejna rozgrywka, znów wybierasz po karcie, płytce, atrakcjach i budynkach.
Zasady są proste: projekty muszą uwzględniać 3 rodzaje terenów (działki budowlane, parki oraz jeziora), na działkach budowlanych można stawiać budynki mające od 1 do 4 pięter, w parkach i na jeziorach zależy zapewnić różnorodne atrakcje, a dzielnica musi składać się z 9 fragmentów tworzących kwadrat 3×3.
Cała gra ma ograniczoną liczbę ruchów. Kończy się, gdy dostajemy po dziewiątej płytce dzielnicy. Wtedy mamy już gotowy nasz fragment miasta i możemy zliczać punkty. To też nie jest bardzo skomplikowane.


„Miasta marzeń” od wydawnictwa Nasza Księgarnia to świetna zabawa na niezbyt długą rozgrywkę. Gra jest po prostu śliczna, a to zasługa ilustratora Jorge Tabanery.
I powiem Wam, że gdyby nasze dzielnice wyglądały tak, jak te z tej gry, to bylibyśmy naprawdę szczęśliwcami. Tylko pomyślcie: jeziora (ze statkami i z żaglówkami, a nawet wysepkami), parki (z fontannami, karuzelami i kramami) i trochę budynków o różnych wysokościach.

