Życie…

Rodzimy się, by żyć. By kochać, by śnić. Rodzimy się, by dojrzewać, smakować życie, upajać się nim. Rodzimy się, by przeżyć każdy dzień, który jest nam dany, tak dobrze, jak to tylko możliwe.

Żyjemy w biegu. Pierwsze słowa, pierwsze kroki, rośniemy i dowiadujemy się, że musimy coraz więcej. Umieć, wiedzieć, potrafić. Że jesteśmy oceniani na każdym kroku. W szkole, w domu, na wakacjach. Przez rodziców, nauczycieli, rówieśników.

Każdy nasz krok jest oceniany i komentowany. Każdy nasz ruch jest osądzany. Uczymy się z tym żyć. Wbijamy się w ciasne ramy. Zakładamy rano plecak na plecy i idziemy po nową porcję wiedzy, a gdy jesteśmy starsi, plecak zamieniamy na teczkę, torebkę, portfel. Zabieramy ten nasz pakunek i ruszamy do pracy, by wykorzystywać wiedzę.

I znów nas oceniają.

Osądzają.

Patrzą nam na ręce.

To trwa przez dziesięciolecia. Gdzieś u progu śmierci dowiadujemy się, przekonujemy się, że to wszystko nic nie warte. Że żyć trzeba pełną piersią, niezważając na oceny i osądy. Wówczas jednak nie mamy już tych sił, tego zdrowia, co kiedyś. Tego zdrowia, które straciliśmy będąc w tych sztywnych ramach.

Umieramy. Na łożu śmierci ponoć przelatuje nam przed oczami całe życie. Co zobaczysz? Siebie wtłoczonego w ciasne ramki, kiwającego głową wtedy, kiedy kiwać kazali? Przejmującego się każdą oceną? Bojącego się osądów? Co poczujesz?

Może warto jeszcze przed emeryturą zrozumieć, że żyjemy dla siebie, nie dla kogoś. To nasze życie i to swojego osądu powinniśmy się obawiać. To nasze życie i to my je musimy przeżyć tak, jak przeżyć chcemy. To nasze życie, dopóki jeszcze żyjemy.

One thought on “Życie…

  • 3 listopada 2019 o 13:56
    Permalink

    myślę, że moje życie na łożu śmierci mi się nie spodoba 🙁 ;(

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *