Okiem psychodietetyczki: Myszy i ich motywacja
Z motywacją jest tak, że trzeba ją dokładnie wyważyć. Nie może ona być ani zbyt silna, ani zbyt słaba. Tego nauczyłam się na studiach z psychodietetyki. Istnieje teoria twierdząca, że dla każdego efektywnego zachowania istnieje optymalny poziom pobudzenia fizjologicznego, przy czym dla wykonania zadań trudnych jest on mniejszy, a dla zadań łatwych – większy.
Są to prawa Yerkesa i Dodsona. Pierwsze prawo tych dwóch badaczy mówi o tym, że istnieje krzywoliniowy związek pomiędzy pobudzeniem emocjonalnym a wykonaniem zadania, a więc dla każdego zadania istnieje optymalny poziom pobudzenia, przy którym zadanie to wykonywane jest najlepiej. Ani zbyt niski, ani zbyt wysoki. Można to zobrazować na przykładzie poszukiwania pracy. Kiedy jesteśmy do tego zbyt słabo zmotywowani, to nie szukamy pracy, tylko „szukamy” – w cudzysłowie. Zupełnie jak mój dawny chłopak, który przez cały rok był na dwóch rozmowach kwalifikacyjnych… Gdy jesteśmy z kolei zmotywowani za bardzo, możemy na takich rozmowach zachowywać się nerwowo i w ogóle pracy szukać zbyt chaotycznie, aby ją znaleźć.
Drugie prawo Yerkesa-Dodsona mówi o tym, że im trudniejsze jest zadanie, przed którym stoimy, tym niższy jest poziom optymalnego pobudzenia. Gdy jesteśmy mocno zmotywowani (bo grozi nas dzikie zwierzę), będziemy dobrze wykonywać łatwe zadanie, jakim jest bieganie (ufff… bieganie wcale nie jest takie łatwe, jak się badaczom wydaje, wiem, bo próbuję biegać, z marnymi rezultatami). Za to, gdy mamy do rozwiązania trudne zadanie matematyczne, to wysoka motywacja i wysoki przy tym poziom stresu będą nam przeszkadzać – wówczas lepiej mieć niższą motywację i być rozluźnionym.
Yerkes i J. Dodson zbadali to na myszach. Wyniki eksperymentów opublikowali w 1908 r. Badanie polegało na tym, że naukowcy starali się nakłonić mysz, aby wchodziła do jasnej komory drewnianej skrzynki. Mysz była umieszczana w komorze, skąd miała swobodny dostęp do dwóch komór: jasnej i czarnej. Gdy wchodziła do czarnej komory, otrzymywała szok elektryczny. Takie zadanie czekało zwierzę każdego ranka aż do czasu, kiedy to mysz przez trzy dni z rzędu wybrała jasną komorę. Badacze ustalili też różne poziomy trudności – raz komora jasna była biała (zadanie łatwiejsze), a raz szara (zadanie trudniejsze). Dodatkowo eksperymentatorzy stosowali trzy poziomy intensywności szoku elektrycznego. Wyniki, jakie uzyskali, doprowadziły do wniosków, że tym szybciej następowało uczenie się, im większa była jasność komór, jakie myszy miały różnicować, a zależność między siłą bodźca elektrycznego a szybkością uczenia się była związana ze stopniem trudności zadania. Co to oznacza? W miarę jak rośnie pobudzenie fizjologiczne, coraz łatwiej jest wykonywać dane zadanie, ale tylko do pewnego poziomu, po którym następuje już tylko spadek efektywności (nawet do zera). Dla zadań trudnych optymalny poziom pobudzenia jest niższy, niż dla zadań łatwych.
To oznacza, że nasze pobudzenie, nasza motywacja, nie mogą być zbyt wysokie. Cel: schudnięcie, jeśli próbowałaś się odchudzać tyle razy ile ja, jest celem trudnym. Dlatego też niezbędne jest nam podejście „na luzie”, inaczej nic z tego nie będzie. Motywujmy się, ale z umiarem. Świat się nie zawali, jeśli dalej będziemy grube.
Wróćmy jeszcze na chwilę do praw Yerkesa-Dodsona. W latach siedemdziesiątych XX wieku pojawiły się badania, których wyniki były rozbieżne z tymi prawami. M. J. Apter zaproponował, aby uwzględnić dodatkowo, czy człowiek przyjmuje orientację teliczną i jest nastawiony na osiągnięcie konkretnego celu, czy przyjmuje orientację parateliczną i jest nastawiony na samo realizowanie zadania. W pierwszym przypadku, gdy człowiek wyznacza sobie cel i do niego dąży, dla efektywnego wykonania zadania optymalnym jest niski poziom pobudzenia, gdyż duży poziom prowadzi do stanów lękowych. W drugim przypadku natomiast, gdy ważne jest samo działanie, zadanie jest efektywniej wykonywane przy wyższym poziomie pobudzenia, kiedy człowiek wpada w przyjemne podniecenie i cieszy się samym szybkim i sprawnym działaniem. W naszym przypadku ważny jest cel, nie odchudzamy się dla samego odchudzania. No chyba, że Ty koleżanko nie „odchudzasz” się, tylko przechodzisz na zdrowe żywienie. I to zdrowe odżywianie jest dla Ciebie celem samym w sobie. Wówczas lepiej dla Ciebie, jeśli masz wyższy poziom pobudzenia!
Tekst i foto: Karolina Osińska-Marcińczyk
Zobacz też:
Okiem psychodietetyczki: Zanim zaczniesz się odchudzać, musisz…
Zgadzam się z tym podejściem na luzie. Na siłe nigdy nic nie wychodzi!
Bardzo ciekawy wpis. Nie miałam pojęcia, że myszy bada się też w kontekście motywacji lub jej braku. 🙂
Kolejne potwierdzenie, że zbytnie spinanie się przeszkadza w zrealizowaniu celu, często wrzucenie na luz dostarcza spontanicznie nowych rozwiązań dla problemów, czy sił na ciężkie wyzwanie. 🙂