Kobieto: poroniłaś – twoja wina
Ponad sto Polek dziennie roni swoje dziecko. Statystyki są przerażające. Takie tragedie wydarzają się niezmiernie często. Mnie też to spotkało. A wiecie, co jeszcze jest w tym tragicznego? To, jak o tym fakcie mówimy.
To kobieta „poroniła”, to ona „straciła dziecko”. Nie ma czasownika, który opisałby ten stan i jednocześnie nie stawiał kobiety w roli winnej. Nie powiemy: „dziecko zostało odesznięte”, „odeszło”, nie – to kobieta je straciła, poroniła. To ona jest winna.
Co zrobiłam źle? Dlaczego mnie to spotkało? A przede wszystkim: jak mogłam tego uniknąć? – oto myśli kobiety po poronieniu. I ten uciekający wzrok rozmówców. I te ściszone głosy. I pocieszenia lekarza, że to bardzo częste zjawisko…
I jak powiedzieć o tym komukolwiek bez wkopywania się w jeszcze głębszy dół poczucia winy? „Poroniłam”, „straciłam ciążę”… Jakbym zrobiła to celowo, umyślnie.
Pamiętam moje poronienie. To była pierwsza ciąża, jeszcze wczesna. Pamiętam tę rozpacz, to poczucie winy. I ten strach, gdy zaszłam w drugą ciążę. Ta obawa o maleństwo… Nie życzę tego nikomu.
Może udałoby się znaleźć jakieś określenie, które nie będzie stygmatyzowało kobiet po poronieniu? Nasz język taki piękny, taki bogaty. Macie jakiś pomysł?
KOM
może: ciąża obumarła ?
Nie wiem jak inczej to określić. Ale również straciłam swoją pierwszą ciaże. Było trudno, ale co nas nie zabije to nas wzmocni. Teraz jestem w 3 ciąży. Druga była mega nerwowa, podtrzymywana na początku. Ale zakończyła się dobrze i teraz czekam na 2 malucha. Tym razem już bez stresów, wiem ze musi być dobrze.
Będzie!!!
Trzymam kciuki!