Blogmas 2017 – 8, czyli o pierniczeniu

Z poślizgiem, ale wreszcie się udało: upiekłam z córeczką pierniczki. Żebyście czuli, jak teraz pachnie w naszym domu!

 

Dziś miałam zabiegany dzień, w dodatku byłam bez samochodu. Wstałam przed świtem, walczyłam z opornym komputerem, biegałam po mieście, załatwiałam różne sprawy, robiłam dziwne zakupy. Później dom, obiad i znów walka z ciemną materią, czyli moim niewspółpracującym komputerem.

 

„Mamy, zrobimy ciasteczka?” – zapytała wieczorem córka. Już miałam ją zbyć, że późno, że zmęczona jestem. Ale raz – pierniczki miałyśmy już upiec dwa dni temu, a dwa – pomyślałam, że chwila z córeczką dobrze mi zrobi.

 

I to był strzał w dziesiątkę. Szybko zagniotłam ciasto, na zmianę wałkowałyśmy placki jej malutkim wałkiem na jej maleńkiej stolnicy. I wycinałyśmy świąteczne kształty. Zabawy co niemiara, a jaka duma dla matki, kiedy jej czteroletnia córka sama zagniata kulkę z ciasta, rozwałkowuje i wycina pierniczki!

 

Dziesięć minut w piekarniku i mamy pyszne pierniczki. Nie wiem, czy coś zostanie na choinkę 😉 Chyba będziemy musiały powtórzyć pie(rni)czenie.

 

Świąteczny nastrój opanował mój dom.

 

Karolina O-M

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *