ChustoCamp 2017 – czyli pierwsza noc solo z maluchami w namiocie

Openair ChustoFestival Polska „Peace, Love & Babywearing” w Tąpadle zakończony. Wybrałam się tam z dziećmi, uzbrojona w ogromny namiot, chustę i dwa nosidła. Dwa dni na łonie natury tak wymęczyły moje dzieci, że po powrocie po prostu padły i spały do rana.

 

Najpierw oczywiście trzeba je było wyszorować w wannie, bo brudne były jak nieboskie stworzenia. Ulubioną rozrywką mojej córki było łapanie baniek mydlanych (szacun dla Pana Bańki, który dwa dni stał i puszczał te cuda) i bawienie się w piachu. Wyobraźcie więc sobie dziecko umoczone płynem do baniek, które po chwili nurkuje w piasku.

 

Ale po kolei. Przyjechaliśmy na miejsce w sobotę rano – z mężem, który miał pomóc mi rozbić namiot i wrócić do domu, aby pójść do pracy na resztę dnia. No więc wypakowaliśmy z auta krzesła, namiot, materac i zabraliśmy się do roboty. Dzieci jak widać ustawiły się nieźle, bo obserwowały nasze zmagania wygodnie siedząc sobie na krzesełkach. W tle zdjęcia widzicie biały namiot festiwalowy i szałas z tronem, gdzie odbywała się rejestracja uczestników. No i Pana Bańkę (ten na czarno).

 

 

Dzieci bawiły się dobrze na stoisku z bębnami. Były tam przeróżne instrumenty – na przykład ciekawe bębenki wykonane z małych butli gazowych… Widać je w głębi po prawej.

 

 

Banie zachwycały moją córę. Nic dziwnego. Były niesamowite. Na polu namiotowym (takim tymczasowym, festiwalowym) zbierało się coraz więcej osób. Dorosłych i maluszków, najczęściej oczywiście noszonych w chustach. Rozpoczęło się wielkie biwakowanie. A za tą bramą ozdobioną różowym materiałem schodziło się w dół, gdzie stały kolejne namioty. Tam też była skarpa z piachem i ogromne palenisko.

 

 

Teren ChustoCampu był ozdobiony m.in. girlandami z chorągiewkami ze skrawków chust. Piękne kolory i faktury spodobały się Piotrusiowi.

 

 

W niebieskim namiocie zaliczyłam warsztaty z chusty kółkowej. Tu też odbywały się m.in. zajęcia jogi. Nie miałam możliwości poćwiczyć, bo musiałam jednym okiem pilnować buszującej w piachu Emilki, a drugim – uciekającego wciąż Piotrusia.

 

 

Moje dzieci są niezwykle samodzielne. Teren festiwalu szybko stał się ich „domem” i swobodnie przemieszczały się pomiędzy „górą” a „dołem”. Prawdziwe dzieci lasu. Nie przeszkadzały im kolce jeżyn, Piotrek po nich nawet biegał na bosaka!

 

 

Noc w namiocie minęła w miarę spokojnie. Szybko ją zaczęliśmy, bo już po godzinie dwudziestej Emilka oświadczyła, że chce iść spać. A to dziwne, bo w domu potrafi szaleć do północy. Ominęły nas więc wieczorne rozrywki – muzykowanie w białym namiocie, pokaz fire show, ognicho. Trochę szkoda, że nie mogłam się pobawić nocną porą, ale przecież musiałam zostać z dziećmi w namiocie. Spanie w trójkę na materacu dmuchanym średnio spodobało się Piotrusiowi, który kilka razy w nocy przebudzał się z płaczem. Szybko jednak udawało mi się go uspokoić. Za to poranne słońce obudziło moje łobuziaki przed siódmą (co też jest wyjątkowe, bo zwykle śpią do ósmej, albo i dłużej).

 

 

Oceniam ChustoCamp 2017 na cztery z plusem. Nieco zawiodła organizacja (nikt nie weryfikował wejściówek, a rozbieżność między cenami była od 25 zł do 220 zł!), warsztaty pierwszego dnia zaplanowane były do godziny siedemnastej, a miały być do wieczora. Nastawiłam się na zajęcia z fotografii, ale chyba ich nie było (no chyba że jakimś cudem ominęłam, ale nie sądzę). Nie dostaliśmy „chustowych upominków”, które były obiecywane przy naszej wejściówce. Za to atmosfera była super, pogoda też dopisała (tylko przez chwilę padał deszcz, poza tym było słonecznie, ciepło, a nawet gorąco). Towarzystwo na festiwalu dawało niesamowitą energię. Zadbano o dzieci. Były toi-toie (na początku CustoCampu nawet pachnące jakimś środkiem odkażającym, później było już trochę gorzej). W sobotę na terenie stanęły foodtruck z piecem do pizzy i wóz z piwem. Można było skorzystać z warsztatów z coachingu rodzicielskiego (mi nie było dane). No i można się było zrelaksować. Jeśli za rok festiwal będzie również w tym miejscu, to z pewnością go odwiedzimy.

 

Karolina O-M

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *