Pamiętnik odchudzania 2016: Tydzień 6
Na wadze bardzo nieznaczny spadek. Moje tempo chudnięcia zwolniło. Może to tylko tymczasowy kryzys, a może robię coś źle… Przeanalizujmy ostatni tydzień.
Poniedziałek, 13 czerwca
Pojechaliśmy na cały dzień do Wrocławia. Obiad w galerii – wybrałam dość fajną opcję, bo pieczonego ze szpinakiem łososia oraz sporo warzyw. Atrakcją dnia był pobyt w parku trampolin. Poskakałam trochę (nie zdawałam sobie sprawy, że to tak męczące!), a trochę pokibicowałam skaczącej córce. W drodze powrotnej zjadłam lody.
Wtorek, 14 czerwca
Zabiegane przedpołudnie, musiałam jechać na szczepienie z synkiem. Potem byłam w lokalu stowarzyszenia i tam zamówiłam sobie obiad ze Starej Szopy: zupę ogórkową, a na drugie schabowego z frytkami i surówką z selera. Tak, niezbyt „fit” opcja…
Za to poszłam po południu na siłownię. Pochodziłam na bieżni, chwile pobiegłam, a potem przesiadłam się na rowerek.
Środa, 15 czerwca
Tym razem zabiegane popołudnie. Wzięłam dzieci i mamę na basen, z synkiem miałam lekcję pływania niemowląt. W drodze powrotnej zahaczyliśmy do jednej pani po ubranka, a do koleżanki po wiejskie jajka.
Na obiad zrobiłam camemberta na gorąco z kaszą jęczmienną i grillowaną cukinią oraz surówkę.
Czwartek, 16 czerwca
Mąż pracował na drugą zmianę, więc nie miałam jak pójść do fitness klubu. Czwartek był spokojny. Zaliczyłam z dziećmi spacer po mieście i zakupy. Na obiad zjadłam… bób 🙂 Gdy męża nie ma w domu, nie gotuję sutych obiadów z obowiązkowym przy Irku mięsem. A że lato się powoli zaczyna, to i jeść się tak nie chce.
Piątek, 17 czerwca
Przed pracą męża zaliczyliśmy zajęcia z muzykowania dla dzieci, a po nich wstąpiliśmy na urodziny zdrowej knajpki. Zjadłam tortillę z tuńczykiem. Kupiliśmy 2 kilo truskawek i w domu zjadłam sporą miseczkę ze śmietaną.
Sobota, 18 czerwca
Bardzo intensywny dzień. Wstałam wcześnie i zajęłam się produkcją twarożku i pieczeniem chlebów na serwatce. Na śniadanie zrobiłam sobie omlet z oliwkami, kukurydzą i kiełkami brokułu. Na godz. 9.00 ruszyłam na jogę. Po południu odwiedziliśmy festyn służb mundurowych. Na obiad przyrządziłam coś na wzór pizzy, ale na cieście francuskim. Bardzo to posmakowało mężowi i „zamówił” to samo na następny dzień. Po obiedzie pojechałam z córką na warsztaty sensoryczne do Bagieńca. Wróciłyśmy i zaraz ruszyliśmy całą rodziną do babci.
Niedziela, 19 czerwca
Na śniadanie zjadłam trzy kromeczki chleba na serwatce, który nie za bardzo mi wyszedł. Postanowiłam więc upiec nowy chlebek. Jeszcze przed południem poszłam z dziećmi i mamą na piknik rowerowy. Tam zjadłam kilka rzodkiewek i grillowaną kiełbaskę. Po powrocie do domu przygotowałam „zamówioną pizzę”. Korzystając z rozgrzanego piekarnika, upiekłam chleb bez mąki.
Po obiedzie pojechaliśmy nad Zalew Sudety. Pospacerowaliśmy z dziećmi i pomoczyliśmy nogi. Na kolację zjadłam dwie kromeczki świeżego chlebka i garść czereśni.
Z dietą mi w tym tygodniu nie najlepiej poszło. Z aktywnością fizyczną też średnio. Muszę się bardziej skupić na chudnięciu.
KOM
***
Zobacz także:
* Pamiętnik odchudzania: Tydzień 5