Wielki Tydzień 2018 – Sobota

Kazałam Mężowi uśpić Synka. I co? I słyszę chrapanie z dziecinnego, a to nie Piotruś tak chrapie 😉 Dziś był dłuuugi dzień. Ale wcale nie jestem tak bardzo zmęczona.

 

Bo jak się robi, to co się lubi, to się człowiek nie męczy. Dziś nie sprzątałam, tylko szalałam w kuchni, w sumie ciągle szaleję. W piekarniku piecze się ciasto Wielkanocna Krówka, w lodówce przegryza się sałatka jarzynowa. W szafce ukryte są chlebki do żurku, sam żurek jutro powstanie tuż przed śniadaniem.

 

Rano upiekłam bułki na śniadanie i chlebki do święcenia. Ukręciłam masło i dzięki powstałej śmietance upiekłam chlebki do żurku. Ugotowałam do święconki i do jutrzejszej zupy chrzanowej na obiad – jajka przepiórcze (mój Brat jest uczulony na jajo kurze, więc kombinuję). Zrobiłam lukier do babki. Upiekłam mazurki i kruche ciasteczka. Przygotowałam paschę. W planach jeszcze likier jajeczny, schab ze śliwką i ćwikła.

 

Byliśmy dziś na rodzinnym spacerku ze święconką. Synek zjadł kiełbaskę w drodze do kościoła, a masło wyżarł paluszkiem z kieliszka w katedrze 😉 Córcia zaś po drodze zjadła chlebek i kawałek babki drożdżowej. Nie święciliśmy czekolady, jak większość zgromadzonych w katedrze. W koszyczkach były: chleb, masło, chrzan, sól, pieprz, kiełbaska, kawałek babki drożdżowej, pisanki i jajka przepiórcze.

 

 

Teraz w mieszkaniu cisza, spokój. Dzieci i Mężuś śpią, mogę się zrelaksować. I zastanawiam się, przy czym się relaksować 😉

 

Karolina O-M

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *