Pamiętnik odchudzania 2016: Tydzień 20

Jestem podziębiona, więc to nie był mój najlepszy odchudzający tydzień…

Poniedziałek:
Źle się czułam rano, więc zamiast zimnej wody z cytryną wypiłam pół litra gorącego mleka z miodem, masłem i czosnkiem (przepis tutaj), a następnie zjadłam 3 kromki z masłem i miodem, wypiłam kubek herbaty zielonej z maliną (o godz. 8 rano). To jakiś kanapkowy dzień, a to dlatego, że miałam sporo bieganiny – ok. godz. 11 zjadłam 2 kromki z masełkiem pomazankowym i miodem, wypiłam kubek herbaty zielonej z maliną. Na lunch zjadłam zupę warzywną, a na obiad pizzę na cieście francuskim (przepis tutaj).
Przed wieczorną jogą (półtora godziny od godz. 20.00) piłam jeszcze herbatę zieloną i zjadłam mały kawałek pizzy.

Wtorek:
Po porannej pobudce (godz. 7.30) wypiłam ½ l wody z cytryną oraz ½ l mleka z masłem, miodem i czosnkiem. Później zjadłam 3 grzanki z syropem klonowym (przepis tutaj) i wypiłam dzbanek zielonej herbaty z rozgrzewającymi dodatkami. To był dzień bez ćwiczeń. Zgrzeszyłam budyniem.

Środa:
Podobnie jak dzień wcześnie, godz. 7.30 – pobudka, ½ l wody z cytryną, ½ l mleka z masłem, miodem i czosnkiem. Na śniadanie usmażyłam naleśniki na serwatce z syropem klonowym, a na lunch zjadłam rosół z makaronem. Gdy mąż wrócił z pracy padłam do łóżka. I nie poszła m na wieczorną jogę…

Czwartek:
Tradycyjnie godz. 7.30 – pobudka, ½ l wody z cytryną, ¼ l mleka z miodem, masłem i czosnkiem. O godz. 8.00 – grzanki z miodem oraz yerba mate z maliną, a o 11.00 – zupa pomidorowa z makaronem i znów yerba mate z maliną. Po godz. 15.00 – warzywa z łopatką po tajsku z ryżem, na deser budyń czekoladowy z daktylami, a o 18.00 – bułka ziarnista z masłem i żółtym serem, pomidor.

Piątek:
Myślałam, że jest mi lepiej i nie zrobiłam sobie mleka z czosnkiem na śniadanie. Myliłam się. I tak: godz. 7.30 – pobudka, ½ l wody z cytryną, grzanki z serem żółtym i papryka czerwona, herbatka z granatu. Na lunch tradycyjnie zupka, niestety z makaronem. Muszę rzucić makaron! A później pizza, na cieście pełnoziarnistym – własnej roboty z mąki chlebowej grubej, na szczęście mały kawałek. Choć miałam męża w domu i mogłam, nie wyskoczyłam na siłownię, taki chorobowy leń.

Sobota:
Sobotę rozpoczęłam o godz. 7 pieczeniem chleba. W międzyczasie wypiłam mleko z miodem i czosnkiem, po czym zjadłam o godz. 8 dwie kromki świeżo upieczonego chleba z masłem i miodem oraz jabłko. Wreszcie o 9.00 ćwiczyłam półtora godziny jogę. Oj czułam że ostatnio sobie pofolgowałam…
W południe zjadłam duży talerz zupy pomidorowej z makaronem. W porze obiadowej zjadłam kawałek wczorajszej pizzy, a na kolację czy też podwieczorek zjadłam 350 ml budyniu. Oj to moje uzależnienie od słodyczy. Do tego zjadłam z nudów chyba pół paczki słonecznika solonego.

Niedziela:
Wstałam po 7 i zaczęłam ogarniać siebie i dzieci. Zrobiłam sobie mleka z miodem i czosnkiem i dwie kanapki ze swojego chlebka z miodem.
Zmierzyłam się i pomiary wyszły inne niż tydzień temu, muszę dopracować metodę ich wykonywania…

Cóż. U mnie jest źle. A jak u Ciebie?

KOM

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *